IV Rajd Czterech Żywiołów 2014 – edycja zimowa- TP50 – relacja

Zapisałem się na Bieg Rzeźnika. A to oznacza, że muszę robić sporo kilometrów aby być w stanie przebiec te prawie 80 km. A ponieważ lubię imprezy z cyklu PMNO oraz inne długodystansowe biegi na orientacje, więc pomyślałem, że wystarczy częściej startować w biegach na 50 km i w ten sposób połączyć przyjemne bieganie po lasach i górkach po trasach wymyślonych przez organizatorów z przygotowaniami do Biegu Rzeźnika.

Stąd pierwszy pomysł na pierwszy w tym roku start na imprezie należącej do PMNO. Dosyć długo wahałem się czy wystartować, o imprezie nie słyszałem nic wcześniej, dodatkowo lista startowa była dosyć krótka. Jednak w końcu się zdecydowałem, chociażby dlatego, że dojazd z Krakowa do bazy miał mi zająć około godziny jazdy samochodem (zajął około 50 minut) oraz lista startowa na TP50 się mocno wydłużyła. Tak więc zapisałem się i wystartowałem w IV Rajdzie  Czterech Żywiołów edycji zimowej w wariancie TP50 (50 km).

Pod bazą
Pod bazą

Impreza rozpoczyna się odprawą o 9 rano – otrzymujemy garść praktycznych informacji na temat trasy, typu przez którą rzekę nie przebiegać. Dostajemy także mapy – jedną do trekingu a drugą do BNO. Na pierwszej mapie mamy odnaleźć 9 punktów kontrolnych, na drugiej aż 15, wszystko w formule scorelauf, czyli kolejność zaliczania punktów jest dowolna. Po spojrzeniu na mapę narzuca się dwa warianty dla mapy trekingowej – 1-2-3-BNO-4-8-5-6-7-9-Meta lub dokładnie odwrotny. Ponieważ obawiam się, że nie zdążę na BNO przed zmrokiem, gdyż start jest dosyć późno, a dzień krótki, wybieram wariant pierwotny (tak jak większość uczestników), mniej więcej tylko planując BNO, gdyż nie do końca wiem w którym miejscu wskoczę na mapę do BNO.

Start o 10 z boiska przy gimnazjum, jest trochę zimno, ale przecież zaraz biegnę, więc nie przejmuję się tym za bardzo. Lecimy na południe, niebieskim szlakiem rowerowym, który nas doprowadza do Cieślina przez las i trochę asfaltem, potem szukamy mostku i ostro skręcam na wschód szukając drogi wzdłuż rzeki. Szybko trafiam w punkt PK1 (10:27) (który jak się okazuje jest ustawiony w złym miejscu – o jakie 50 metrów za bardzo na południowy wschód). Potem decyduje się nie wracać na drogę, tylko napierać południowym brzegiem rzeki, generalnie wybór trasy był dobry, oprócz tego, że po drodze była jedna górka i rzeka mocno skręcała od czasu do czasu co dodawało dystansu. Trafiam na asfalt w Gołczowicach i napieram na wschód, aby wskoczyć którąś z dróg przecinających las na północ, co się udaje całkiem dobrze. Potem skręt na północny wschód, asfalt i dalej tnę przez las na północny wschód. Prawie omijam PK2, od północy, ale jednak zauważam go (11:20).

Okolice PK2
Okolice PK2

Teraz prosto na północ mozolnie się wspinam na górkę, trafiam na drogę najpierw obiegając gospodarstwo, i dalej cały czas na północ. Dobiegam do lasu i w odpowiednim momencie skręcam wraz z grupą na wschód pod górkę, zaczynamy czesać las, co skutkuje znalezieniem PK3 (11:53).

PK3
PK3

Teraz przede mną etap BNO. Decyduje się napierać na północ w stronę jaskini Ciesieńc. Udaje się idealnie, jakkolwiek w pewnym momencie tracę na moment orientację, ale po przełączeniu się na mapę BNO wszystko zaczyna pasować.  Skręcam na wschód i zaczynam od PK-N (12:15). Potem 200 metrów na północ i jest PK-O. Dalej na północ i na pięknej skale jest PK-A.  Teraz na wschód i szukamy PK-B. W miejscu w którym powinien się znajdować trafiamy tylko na pojemnik na konfetti. Dzwonię do sędziego, że ktoś zajumał punkt, nie dodzwaniam się, na punkt trafiam po minucie, jest około 50 metrów na wschód od miejsca zaznaczenia na mapie. No nic, teraz na południowy wschód do PK-M, który jest pięknie umieszczony na skale, więc znowu do góry.

BNO- PK-M
BNO- PK-M

Potem czeszemy las szukając PK-L, który jest sprytnie ukryty za drzewem. Napieramy w strone PK-J, trafiamy w miarę bezproblemowo.

BNO PK-J
BNO PK-J

Zwracamy się na północ w strone PK-C, znowu punkt jest na muldzie więc znowu do góry, ale punkt znajdujemy. Zbiegamy na azymut do drogi aby powrócić na północ, najpierw do PK-D który jest pod skałką a następnie do PK-E, który jest umieszczony 100 metrów na południe w podobnym miejscu. Zbiegamy do drogi a potem w gęstym lesie skręcamy na północ szukając  PK-F, który jest dla odmiany umieszczony w dołku. Ustawiam kompas i lecimy na azymut do PK-H, a potem do PK-I. Zbiegamy do drogi i po pewnym czasie zaczynamy szukać następnej drogi na południe, jednak przeoczamy ją, wiemy że pobiegliśmy za daleko więc na siłę skręcamy na południe, ale z jakiegoś powodu nie trafiamy na rów, którego się spodziewamy. No tak, jesteśmy za bardzo na wschód. Wracamy się i jest rów, teraz troszkę na północ i jest PK-K. Do następnego punktu lecimy na azymut na NE aż trafiamy na zaparkowany w lesie Bus. Trochę nie wiemy gdzie jesteśmy, ale idziemy jeszcze kawałek i wszystko zaczyna się zgadzać, jesteśmy 20 metrów od PK-G, umieszczonego znowu w dołku.

IMG_20140118_134443
BNO – Punkt G

Tak kończymy etap BNO i lecimy do PK4 (13:52). Teraz decyzja jak podejść do PK8 – decydujemy się na północ asfaltem a potem skręcić w drogę. W drogę nie skręcamy, bo jest oznaczona jako „własność prywatna”. Szanujemy to i skręcamy dopiero w następną, ale tutaj dla odmiany nie do końca się wszystko zgadza, ustawiam azymut i do góry. Wyskakujemy z lasu i trafiamy na drogę, która nas doprowadza do punktu PK8 (14:19). Teraz chcemy zbiec prosto na północ, ale dziwnym trafem zbiegamy na północny zachód i trafiając na asfalt musimy się nieco wrócić na szlak czerwony rowerowy, niepotrzebnie nadrabiamy 500 metrów. Ale teraz jest łatwo, prosto na północ aż do Złożeńca, tam trzeba odbić na NW, chcemy to zrobić tak, aby trafić na niebieski szlak. Trochę nam się myli i trafiamy na „drogę za kościołem”, jakkolwiek do niebieskiego szlaku trafiamy akurat w momencie, kiedy trzeba go przeciąć, potem łąkę, las i wyskakujemy na wielką łąkę i od razu widzimy jedyne miejsce gdzie jest PK5 (15:39) – wieża myśliwska. Teraz skręcamy na wschód, dochodzimy do niebieskiego szlaku, asfaltu i przy lesie skręcamy na SE, idealnie jak chcieliśmy. Po 1200 metrach jesteśmy na skrzyżowaniu szlaków, z mapy wynika że jaskinia jest na EES, więc tak nastawiamy kompasy i trafiamy w miejsce, gdzie powinna być jaskinia. Ale jej tam nie ma. Zbaczamy na północ w stronę skałek, które czeszemy skrupulatnie, jaskini dalej nie ma. Zostaję sam i mam się już poddać, ale próbuje jeszcze zejść na południe, tam trafiam na skały i spotykam ludzi, którzy mi mówią gdzie jest jaskinia.

62009_641795042523849_927588906_n
PK6 – Jaskinia Zegarowa
Zdjęcie ze zbioru organizatora

Moim zdaniem jaskinia Zegarowa była zaznaczona na mapie w złym miejscu, w rzeczywistości była jakieś 200 metrów na wschód, a to już jest duży rozstrzał. Wydaje mi się, że organizatorzy założyli, że lokalizacja jaskini na mapie Compass jest zaznaczona poprawnie, bez sprawdzenia tego w terenie ze skalibrowaną mapą i GPS. Tracę tutaj ponad 30 minut, i trochę odchodzi mi ochota na rywalizację, bardzo zniechęcają takie przypadki. Przeciskam się przez kratę do Jaskini, podbijam PK6 (17:00) .

Jaskinia Zegarowa
Jaskinia Zegarowa
Niezgodność mapy z rzeczywistością

Teraz ustawiam kompas na południe i lecimy przez las. wyskakujemy na czarny asfaltowy szlak, przegapiamy zejście na zielony, ale wracamy się. Ponownie przegapiamy skręt szlaku zielonego i nie zauważamy, że zamiast zielonym idziemy niebieskim – w nocy w świetle czołówek te kolory są do siebie podobne. Tak więc docieramy do miejsca, gdzie powinien być PK7, ale go tam nie ma. Po chwili orientujemy się, że pomyliliśmy szlaki, więc szybko na wschód, północ i jest jaskinia i PK7 (17:58). Teraz biegiem na południe do asfaltu, na zachód, na południe asfaltem, trochę drogą na SW i trafiamy w ostatni punkt PK9 (18:49). Teraz decydujemy na opcje na azymut, czeszemy przez łąki i pola po ciemku na południowy zachód.  Dochodzimy do zabudowań i decydujemy zejść na asfalt i po 5 minutach jesteśmy na mecie (19:07).

W sumie przebycie trasy bez większej spinki zajęło 9 godzin i 7 minut, długość to 50 kilometrów i około 1000 metrów podejść. Błędy nawigacyjne kosztowały mnie 30 minut na PK6 (nie z mojej winy) i 20 minut na PK7 (z mojej winy), plus 10 minut na PK8, czyli dałoby się zrobić tę trasę w 8 godzin. Może następnym razem :). Tereny przepiękne, lasy przebieżne, mnóstwo ciekawych skałek, nic tylko korzystać turystycznie z tych okolic. Świetny etap BNO.

Dzięki dla Arka, z którym przebyłem całą trasę od etapu BNO.

Przebieg trasy na mapie wektorowej:

Total distance: 49376 m
Max elevation: 500 m
Min elevation: 333 m
Total climbing: 1374 m

Przebieg trasy na mapie organizatorów (po tym jak udostępnią mapy).