XIV Górskie Ekstremalne Zawody na Orientację – GEZnO 2015 MMX – relacja

Górskie Ekstremalne Zawody na Orientację – czyli w skrócie GEZnO – to są zawody, na które się czeka niecierpliwie cały rok i w których koniecznie musi wystartować każdy miłośnik długodystansowego tyrania się po górkach. W tym roku zawody miały się odbyć w Beskidzie Sądeckim, który to co roku od kilku lat odwiedzam jesienią. Trochę sprawę utrudniał fakt, że miałem problemy ze znalezieniem partnera lub partnerki do biegu – mam nadzieję, że nie przez te rzeczy które sobie tutaj czasami wypisuję ;). Ostatecznie wystartowałem w parze z kolegą Jarkiem, a że obaj nie czuliśmy za bardzo formy biegowej, więc wybraliśmy świeżo powstałą kategorię MMX  – czyli jak podsumowała jedna ze startujących koleżanek – MM dla cieniasów ;). Oczywiście jest to żartobliwe określenie, jakkolwiek dzięki wprowadzeniu tej nowej kategorii organizatorzy imprezy mogli trochę utrudnić kategorię męską MM, co jak się później okazało zrobili chyba z przyjemnością :). W pierwszym dniu mieliśmy do pokonania 24,7 km i 1700 metrów przewyższania, w drugim dniu 22,6km i 1780 metrów w górę/dół.

Dzień pierwszy – dzień walki z nawigacją i terenem

Start zawodów jak co roku jest w sobotę o 8 rano. Kontynuując zwyczaj z zeszłego roku mapy rozłożone są w kółeczku oczekują na sygnał, do ich podniesienia, my jesteśmy gotowi do startu.IMG_1577_1440_1080Na sygnał podnosimy mapy i powoli zbiegamy w dół asfaltem. Długo je analizujemy, nie potrafimy znaleźć sensownego przebiegu trasy. Wszyscy nas wyprzedzają, a my dalej nie wiemy gdzie pobiegniemy. W końcu decydujemy się – lecimy na zachód zaczynając od PK32, po drodze się zastanowimy co dalej. Po drodze jednak zmieniamy zdanie i postanawiamy zrobić wariant dookoła czyli 34-39-32-31-40-44-63-57 – więc zacząć od PK34. Jak się okazało nie był to najlepszy wariant, ale o tym później. Wspinamy się mozolnie do góry, momentami na czworakach, i bez problemu trafiamy do PK34 (8:35).IMG_1579_1440_1080 Przez chwilę zastanawiamy się co dalej – albo dążymy do PK39 albo do PK32. Nie możemy się dogadać więc po raz pierwszy gramy w papier-kamień-nożyce. Wygrywa kamień i opcja PK39, więc teraz zbiegamy grzbietem – wyszukując ścieżkę. Ścieżka jest, ale po chwili niespodziewanie zaczyna podążać w dół a my za nią. Po chwili się kończy a my jesteśmy już dosyć nisko w pierwszym dzisiaj wąwozie. IMG_1581_1440_1080Nic to, przeskakujemy przez wąwóz i wskakujemy do następnego wąwozu, którego stromym brzegiem wspinamy się i trafiamy w PK39 (9:06). IMG_1582_1440_1080Teraz celem jest PK32 – na mapie wiedzie do niego szereg dróg i ścieżek. Zaczynamy więc od drogi, która biegnie na zachód. Jednak zamiast dążyć w górę, podąża w dół – w sumie dobrze, można biec. Po chwili się orientujemy, że coś nam nie pasuje – droga niby przebiega dobrze, ale nie tak do końca – po skręcie na południe powinniśmy być na ścieżce na grzbiecie, a jesteśmy gdzieś mocno na zboczu. Chwila konsternacji i postanawiamy jeszcze trochę zbiec – była to dobra decyzja, bo trafiamy do zabudowań, a tu już wiemy gdzie jesteśmy, a widoki trochę rekompensują złą nawigację.IMG_1584_1440_1080Stajemy na skrzyżowaniu dróg, po chwili dyskusji i kolejnej rundzie papier-kamień-nożyce wybieramy właściwą ścieżkę na zachód. Mijamy pierwszy strumień, przy drugim strumieniu ścieżka się kończy. Postanawiamy podążać dalej na zachód, gdyż chcemy przeskoczyć przez cycek (wystające zbocze górki)  i zbiec prosto do punktu. Niestety nie wychodzi to za dobrze – zamiast przebiec przez szczyt wzniesienia zbiegamy w dół na południowy zachód – gdy chcemy skręcić na zachód do punktu trafiamy na nieprzebieżny młodnik świerkowy. Zbiegamy do drogi trochę zdezorientowani, miejsce nam prawie pasuje do okolic punktu, którego tam szukamy.

Autor zdjęcia: Piotr Dąbrowski
Autor zdjęcia: Piotr Dąbrowski

Na szczęście trafiamy na innych uczestników, którzy wskazują nam właściwy kierunek – teraz już łatwo trafiamy do PK32 (10:09) – na tym błędzie nawigacji tracimy około 10 minut. IMG_1586_1440_1080Teraz wspinamy się do góry drogą za zachód, chcemy  trawersować do punktu, który leży w strumieniu. Nawigacyjnie idzie dobrze, niestety trawers bez ścieżki idzie ciężko, przeprawiamy się przez leżące drzewa i kamienia w poprzek stoku o nachyleniu ponad 20%. W końcu trafiamy do strumienia – nie będąc pewnymi czy to już właściwy strumień mozolnie wspinamy się do góry – nie, to nie był ten strumień, ale za to wiemy gdzie jesteśmy, więc teraz już tylko ścieżką w dół i jesteśmy przy PK31 (10:40). Wracamy się ścieżką na północ mijając jeden z zespołów z KK, niestety przy strumieniu ścieżka znika. Wybieramy jakąś inną przypadkową ścieżkę zwierzęcą i napieramy na wschód a potem na północ, idzie całkiem żwawo. IMG_1590_1440_1080Niestety przy następnym strumieniu ścieżka znowu się kończy, więc my znowu do góry i szukamy innej ścieżki. Znajdujemy coś w miarę przebieżnego i wyskakujemy na drogę pod Wielkim Rogaczem, dalej trawers jeszcze inną ścieżką i jesteśmy na czerwonym szlaku. Niestety nie do końca wiemy w której jego części, myślimy że jesteśmy gdzieś koło Miedzyradziejówek (zaznaczonymi jako szczyt o wysokości 1037 metrów), no więc lecimy na wschód. Po chwili zauważamy w dole drogę biegnącą równolegle do szlaku, zbiegamy do niej gdyż jak wynika z mapy to musi być droga do punktu. Ponieważ biegnie z zachodu na wschód to oznacza, że musimy lecieć na zachód, gdzie droga ta ma skręcić na północ. I tutaj się zrobił wielki zonk – dobiegliśmy do końca tej drogi – a żadnego zakrętu nie było, tylko wąwóz i jakiś szczyt. Przeżyliśmy chwilę załamania – nie wiemy gdzie jesteśmy, droga wielka jak autostrada, nic nie pasuje, na horyzoncie dwie wielkie góry. Po chwili wracamy tą samą drogą na wschód, może nam coś przyjdzie do głowy, mam podejrzenie, że ktoś zapomniał nanieść tej wielkiej drogi na mapę. Okazuje się, ze tak właśnie było, z drogi zauważamy jeziorko przy którym jest PK40 – wpadamy w euforię, w końcu wiemy gdzie jesteśmy ;). Zbiegamy do punktu PK40, robimy fotki i lecimy dalej – na nieistniejącej na mapie „autostradzie” tracimy ponad 20 minut …IMG_1591_1440_1080 Teraz drogą na wschód, do góry na grzbiet do czerwonego szlaku, którym też zbiegamy. Niestety trochę się mylimy – obiegając Mnicha za wcześnie odbijamy na południe, co skutkuje wpadnięciem na wyrębisko oraz obiegnięciem punktu od południa i dołożeniem sobie znowu 10 minut. IMG_1596_1440_1080Podbijamy PK44 i wracamy pod górę do szlaku.IMG_1594_1440_1080 Po drodze korzystamy ze źródełek, gdyż już dawno skończyła się woda, a bez niej nie damy rady napierać. Przebiegamy obok Jackowej Pościeli i trafiamy bez problemów w PK63 (13:29). IMG_1597_1440_1080Teraz wybieramy chyba niezbyt optymalny wariant – a mianowicie zbiegamy wzdłuż zabudowań. Niestety po drodze pojawia się nowa droga której nie ma mapie, co znowu nas myli – zbiegamy za nisko – wyskakujemy na łąkę na wysokości linii energetycznej.IMG_1605_1440_1080 No cóż, można było się wrócić do góry, ale drodze spotkalibyśmy krzaki dzikiej róży, przez które przedzieranie się jest męczarnią i kończy się wieloma podrapaniami.IMG_1606_1440_1080Zbiegamy, a  trochę zjeżdzamy na tyłkach  wzdłuż linii energetycznej i obiegamy od dołu pierwsze wzniesienie, drugie zaś wzniesienie to nasza górka – wdrapujemy się na nią i mamy ostatni punkt PK57 (14:13).

Autor zdjęcia: Piotr Dąbrowski
Autor zdjęcia: Piotr Dąbrowski

Teraz po prostu zbiegamy do asfaltu i do mety – nie mam energii aby biec, do mety docieramy o 14:46. Humory mamy takie sobie, mamy dopiero 15 miejsce (na 23 zespoły), wiemy że nawigacja nam nie wchodziła. Straciliśmy czas na złym wariancie i na błędach nawigacji, no i gra w papier-kamień-nożyce nie jest najlepszym sposobem na wybór wariantów, mamy też prawie 90 minut przestojów. Wybrany teren też nie ułatwiał. Obiecujemy sobie, że w niedzielę unikamy trawersów przez las i wąwozy i jeżeli to możliwe to trzymamy się mocno widocznych dróg, które dodatkowo istnieją na mapie :). Po przybyciu do bazy pytamy o innych uczestników – okazuje się, że zwycięzcy naszej kategorii MMX zrobili wariant połowę szybciej niż my, oraz że na mecie nie ma jeszcze nikogo z trasy MM ani MIX. Ci pierwsi docierają na metę dopiero 17 minut przed limitem, docierają dwie bardzo mocno pary (trzymałem kciuki za parę krakowską) – zaś między nimi jest tylko 3 minuty różnicy na dystansie około 40 km i 3000 metrów przewyższeń. Żaden inny zespół nie zebrał kompletu punktów w kategorii MM, a żaden nie dał rady zebrać kompletu w kategorii MIX. IMG_1611_1440_1080

A co do naszego wariantu – w pierwszym dniu wyszło nam 29.6 km oraz 1650 metrów do góry i na dół, trochę więcej niż w komunikacie, pomimo tego, że z oryginalnego wariantu usunięto nam jeden punkt. Gdyby punkt został nasz wariant nie byłby taki zły – robilibyśmy go pomiędzy PK31 a PK40.  Jak na dzisiaj myślę, że najlepszy wariant to 57-63-44-34-39-40-31-32.

Przebieg naszej trasy poniżej:gezno-2015-d1

Filmik z podsumowaniem dnia pierwszego:[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=WZWioAFACLY[/youtube]

Dzień 2 – A jednak potrafimy (trochę) nawigować.

Mamy ponad 3 godziny straty do zwycięzców, więc spokojnie czekamy na start masowy o 7:30. IMG_1615_1440_1080Trochę bolą nogi, jak to na drugi dzień po 30 km napierania w górach, ale jest całkiem nieźle.  Dzisiaj mamy łatwiej – nie musimy już wymyślać kolejności zaliczania punktów, gdyż kolejność jest narzucona, naszym zadaniem będzie tylko znalezienie drogi przejścia między punktami. Rozpoczynamy spokojnie biegnąc z tłumem, po chwili nam się coś nie zgadza, strumień jest nie z tej strony drogi. Tłum leci w lewo, a my lecimy zanikającą droga prosto. Po chwili droga się kończy, ale po przejściu przez strumień wskakujemy na inną, która okazuje się już właściwa, teraz jeszcze kilka zakrętów i jesteśmy na niebieskim szlaku, zakręt, górka i na łące szukamy punktu. Bez problemu znajdujemy PK58 (8:08).IMG_1619_1440_1080 Jak się później dowiadujemy tłum ludzi poszedł w złym kierunku i stracił przez to trochę czasu, gdyż w tej samej grupie nieświadomie napierali zawodnicy trasy MM i MMX, przy czym każda grupa za cel miała inny punkt.  Teraz napieramy do góry przez łąkę do granicy państwa aby z powrotem znaleźć się na niebieskim szlaku – podążamy nim chwilę aby za zakrętem szlaku zbiec przez łąkę w dół, aż do rogu łąki, gdzie spokojnie sobie stoi PK37 (8:25). Zbiegamy w dół, następny punkt jest z powrotem na północ. Omijamy szczyt górki aby przetrawersować zbocze stokiem narciarskim, IMG_1623_1440_1080zbiegamy w dół mijamy panów częstujących nas czymś mocniejszym i wyskakujemy idealnie na skrzyżowaniu, od którego mamy trochę do góry aby trafić w PK56(9:14). IMG_1625_1440_1080Do następnego punktu wybieramy wygodną drogę dookoła – najpierw zbiegamy na dół,

Zdjęcie: Jarek

Potem do góry drogą po płytach, przy zabudowaniach trawersujemy, aż trafiamy na polną drogę i tak trafiamy do PK36 (9:46). IMG_1628_1440_1080Dalej napieramy na północ przez łąkę aby przejść w okolicach chatki pod Niemcową. IMG_1629_1440_1080Teraz do czerwonego szlaku, tam odbijamy na drogę, którą już napieraliśmy wczoraj, tylko w drugą stronę, a potem zbiegamy ścieżką przyrodniczą i świetnie oznakowanym, chociaż w ogóle nieprzetartym, pomarańczowym szlakiem.IMG_1632_1440_1080 Jesteśmy na asfalcie, teraz musimy wejść na grzbiet Jaworzyny. Wybieramy wariant po krętej drodze polnej, który przechodzi w stromą łąkę.IMG_1633_1440_1080Obok łąki biegnie wąwóz, w którym napieramy do góry brodząc po kostki w liściach. Na grzbiecie mijamy znajomy zespół KK.IMG_1634_1440_1080i trafiamy w PK46(11:03). IMG_1637_1440_1080Zchodzimy powoli i ostrożnie z powrotem do asfaltu, to znaczy na końcu raczej zsuwamy się po ścianie o nachyleniu 50%, i przeskakujemy przez rzekę.IMG_1638_1440_1080 Do następnego punktu mieliśmy do wyboru krótszy ale bardziej ryzykowny wariant strumieniem, oraz wariant drogą trochę na około – wybieramy ten drugi. IMG_1640_1440_1080Wspinamy się z powrotem do czerwonego szlaku, aby za zabudowaniami skręcić w drogę zbiegającą na wschód.IMG_1641_1440_1080 Zbiegamy trochę za bardzo, więc chwilę musimy się mozolnie przedzierać przez krzaki i chaszcze trawersując i zbiegając na północ.

Zdjęcie: Jarek
Zdjęcie: Jarek

Na drogę wypadamy w idealnym miejscu, gdyż już z góry widziałem lampion PK43(12:35), teraz wypada go tylko podbić.IMG_1644_1440_1080 Uff, do zebrania został ostatni punkt – nasz plan zakłada takie manewrowanie, aby wyskoczyć na asfalt tuż przed drogą do tegoż punktu. Tak więc zbiegamy do szerokim drogi gruntowej, przebiegamy ją aby wspinać się równolegle do niej inną drogą, w odpowiednim momencie odbijamy na łąkę do zabudowań, gdzie dosyć niespodziewanie trafiamy na szlak do Piwnicznej. IMG_1646_1440_1080Szlaku się trzymamy do kolejnych zabudowań i do głównego asfaltu.IMG_1647_1440_1080Teraz krótko głównym asfaltem, odbijamy w lewo w szeroką drogę gruntową, trochę do góry i jest PK38(13:47).IMG_1650_1440_1080Zbiegamy kawałek tą samą drogą, tylko odbijamy na zachód w stronę mety, zbiegamy znowu do głównego asfaltuIMG_1651_1440_1080I tym asfaltem dobiegamy do mety.  Jesteśmy zadowoleni, gdyż poszło o wiele lepiej niż dzień wcześniej.IMG_1653_1440_1080W drugim dniu nasz wariant ma 31.9 km i 2180 metrów w pionie. Pokonujemy go tylko dwie minuty dłużej (6:42) niż wczoraj, ale tym razem jest to 7 czas dnia w kategorii, co pozwala nam się przesunąć w klasyfikacji generalnej na 10 miejsce (na 22 zespoły MMX).

Przebieg naszego wariantu trasy poniżej:

gezno-2015-d2

Filmik z podsumowaniem dnia drugiego:[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=xtSUY-QtO_s[/youtube]

Czy zawody mi się podobały ? Czy wrócę do nich za rok ? Oczywiście, że tak, nie mam żadnych wątpliwości :), GEZnO to najfajniejsza górska impreza odbywająca się pod koniec roku, świetne trasy i świetne ludzie – czego chcieć więcej :)

Wyniki zawodów są tutaj: http://www.compass.home.pl/gezno/

ps. Od tego roku GEZnO zostało memoriałem Jana Gracjasza. Podoba mi się pomysł – Jan był jedną z tych osób, które sprawiły, że biegam po lasach z mapą – pomimo tego, że był o wiele lat ode mnie starszy i nie biegał szybko prawie zawsze ze mną wygrywał. Nie znaliśmy się dobrze, ale było dziwne, że kiedy startowałem na jakiejś imprezie na orientację i nie było tam pana Jana. Na każdej imprezie była okazja zamienić kilka słów na temat wariantów, organizacji i klimatu imprezy. Wielka szkoda, że już takiej okazji nie będzie.