Nadwiślański Maraton na Orientację 2016 – TP50 relacja

Nadwiślański Maraton na Orientację jest to impreza biegowo-rowerowa odbywająca się w okolicach Czechowic-Dziedzic. Pamiętając zeszłoroczną imprezę pod tą nazwą – to znaczy głównie sympatyczną okolicę i dobrą organizację  – w tym roku postanowiłem ponownie wystartować zwiększając dystans z TP20 do TP50.

Wyjeżdżamy z Krakowa o godzinie 7 rano, o 8 rano już jesteśmy w bazie, szybko jakoś zeszło :). Meldujemy się  w biurze zawodów i przygotowujemy się do startu, włączając w to najważniejszą czynność czyli zrobienie sobie fotki :):

NMNO 2016 - NightRunners+ Przed startem
NightRunners+ Przed startem

Chwilę później odbywa się odprawa, na której zostają wyjaśnione dzisiejsze specyficzne nakazy oraz zakazy. W skrócie: do zdobycia jest 25 punktów kontrolnych w dowolnej kolejności, nie wolno poruszać się DK939 ani przechodzić przez tory kolejowe poza przejściami i przejazdami, a szczególnie nie wolno w okolicy PK2. Mapa jest w skali 1:50k z dwoma punktami przedstawionymi w powiększeniu. Punkty kontrolne miały wagę 30 punktów każdy, jakkolwiek wszystkie taką samą, więc tak naprawdę liczyła się tylko ilość zebranych punktów.

NMNO 2016 - Odprawa
Odprawa

Startujemy o 9:15, zabieramy mapy i biegnąc powoli rozgrzewamy się, dodatkowo zastanawiając się w tym czasie nad wariantem. Patrząc na mapę możliwości są właściwie dwie – prawo- albo lewoskrętna – z prostej przyczyny – pośrodku placu zawodów leży sobie spokojnie olbrzymie jezioro – zbiornik Goczałkowicki :), które trzeba obiec w dowolnym kierunku. Tak więc najpierw biegniemy do PK1 i kalibrujemy sobie postrzeganie dystansu w rzeczywistości z mapą. Następny jest PK6, na szczęście jesteśmy po właściwej stronie kanału i nie musimy od razu na początku moczyć butów i spodni.

NMNO 2016 - PK1
PK1

Teraz decydujemy się ostatecznie na wariant  prawoskrętny dookoła zbiornika, naszym następnym punktem będzie więc PK3. Potem zgodnie z obranym wariantem następny jest PK5 na wlocie do lasu, a potem PK2 przy torach.

PK2
PK2

Teraz przechodzimy przez tory, a właściwie tunelem pod torami i od budynku stacji rozpoczynamy prawie 5,5 kilometra przelotu. Najpierw przez las.NMNO 2016 - 03

Potem po zaporze, w tle pięknie się prezentujący zbiornik Goczałkowicki.NMNO 2016 - 15

Jak widać na początku lecimy we czwórkę, ten skład przetrwa prawie do końca zawodów – trzech z nas dotrze na metę w przedziale 10 minut. No ale teraz o tym nie myślimy i lecimy razem przez zaporę po drodze rozmawiając i się nieco posilając. Na jej końcu próbujemy szybko zejść na brzeg, ale teren jest ogrodzony, więc my szukamy obejścia od północy. Dosyć szybko je znajdujemy i trafiamy do PK11 nad niewielkim jeziorkiem.

PK11
Okolice PK11

Do następnego punktu biegniemy brzegiem zbiornika do momentu, w którym musimy omijać ogrodzenie punktu poboru wody, punkt kontrolny PK13 jest przymocowany zaraz za ogrodzeniem.

PK13
PK13

Podobnież podążamy do PK15 – punkt znajduje się prawie 2 kilometry dalej pomiędzy sympatycznym oczkiem wodnym a zbiornikiem.NMNO 2016 - 18Teraz zagłębiamy się nieco głębiej lądu i zgarniamy PK19 przy kapliczce w środku lasu.

PK19
PK19

W nogach mam dopiero 16 kilometrów a już zaczynam odczuwać zmęczenie, może dlatego, że tempo ruchu jak dotąd jest całkiem niezłe. Teraz czeka nas przelot przez łąki na granicy bagien do PK18 – mamy chwilę wątpliwości co do jego lokalizacji ale punkt znajdujemy.

PK18
PK18

Następnie biegniemy do asfaltu i skręcamy prosto na północ. PK21 wisi dokładnie w tym samym miejscu siatki co PK4 zeszłorocznej trasy TP20. Podbijamy i następnie lecimy prosto na zachód, szybki przelot i nad zatoczką razem z rowerzystami podbijamy PK14.

PK14
PK14

Teraz już mając 25 kilometrów w nogach czuję, że kończą mi się nieco za wcześnie siły, jest bardzo ciepło jak na początek wiosny. Zbiegamy do Wisły Małej a potem drogą trafiamy w PK17. Właśnie zrobiliśmy połowę drogi dookoła jeziora, czas wracać drugim brzegiem. A więc zygzakami zbiegamy na południe do DK939, którą tutaj już możemy przekroczyć i niespodziewanie wpadamy na szeroki kanał boczny Wisły. Podobno niektórzy się tutaj przeprawiali, my po zapytaniu wędkarzy podbiegamy do mostu na zachód nadrabiając jakieś 700 metrów, ale nie mocząc butów. Punkt PK12 zgarniamy i zastanawiamy się jak dotrzeć do następnego, gdyż po najkrótszej drodze jest całkiem szerokie koryto właściwej rzeki Wisły.  Nie ryzykujemy i nie bierzemy rzeki wpław – ma tutaj kilka metrów szerokości ;) – lecimy do mostu. Ale wcześniej znowu przegapiamy dziwny układ niebieskich kresek na mapie – niespodziewanie trafiamy na skrzyżowanie kanałów, które aby ominąć musielibyśmy się wracać ponad kilometr. No cóż, jednak w końcu decydujemy się na zmoczenie butów i przeprawiamy się przez ten jeden z mniejszych kanałów.

Przeprawa
Przeprawa przez kanał

Woda jest zimna i dobrze robi na nogi, biegniemy do mostu, przekraczamy Wisłę i zaraz potem skręcamy w drogę, którą trafiamy w PK20.NMNO 2016 - 05

Następny etap to, jak się okazało, najdłuższy dzisiaj przelot – ponad 7 kilometrów. Właściwie cały czas na zachód – najpierw wałem, potem asfaltem do Bud, od północy omijamy zbiorniki aby trafić w drogę, która istnieje tylko na mapie, gdyż w rzeczywistości ktoś ją zaorał, potem znowu asfalt aż do Remizy, gdzie ścieżka na północny wschód przez bagna doprowadza nas do punktu PK25.

PK25
Ścieżka do PK25

Na tym przelocie ekipa nam się rozsypała – Ci którzy mieli więcej siły pogonili przodem, ja człapię z tyłu. Od punktu odbiegam na południe, zostaję już sam, więc biegnę Zieloną Grobel-ą (?). Przebiegam przez tory kolejowe, zaraz za mostem skręcam w las biegnąc aż do rzeki. Rzeka jest za szeroka aby ją przeskoczyć, ale ja znajduję mostek, który był komfortowy i miał poręcz :)NMNO 2016 - 42

Teraz pozostaje mi znaleźć tylko punkt. Po przekroczeniu rzeki podążam na rympał przez las na południowy wschód – ostatecznie trafiam na drogę obok ogrodzonego terenu. Punktu nie widzę w okolicy, trochę się miotam z decyzją co dalej, po prostu dalej biegnę drogą, aż zauważam na końcu skrzyżowanie z dużą drogą szutrową – wtedy już  wiem gdzie jestem, do punktu trzeba się trochę cofnąć i wbić w las na południowy zachód. To się kończy natychmiast sukcesem – znajduję duży wąwóz a w nim bagno i wywróconą ambonę, a na niej PK16.

PK16
PK16

Zbiegam z powrotem do drogi polnej i drogi szutrowej, chwilę biegnę asfaltem i wracam do lasu. Dosyć szybko trafiam do PK23. Przed następnym punktem spotykam kolegę, który mi odszedł chwilę wcześniej i razem lecimy dalej. Niestety symbioza dwóch nawigatorów nie zadziałała tym razem za dobrze i skręcamy za wcześnie w las i tracimy przez to 600 metrów i 10 minut na błąkaniu się po nieprzebieżnym terenie (świeżo ścięte gałęzie położone na rowach z wodą). Po chwili poszukiwań stwierdzam niepowodzenie i postanawiam ponowić namierzanie od głównej drogi, czyli skręcić od niej w następną poprzeczną drogę leśną – wtedy właściwie od razu trafiam w PK22. Jestem zmęczony, postanawiam nieco odpocząć i zamiast wariantu biegnąć nieco dookoła drogami przedzieram się maszerując  na wschód skrajem lasu, a trafiając na kolejny kanał wodny. Przekraczam go i po chwili marszu na północny wschód trafiam na suchy rów – ponieważ pasuje mi on do opisu punktu maszeruję nim na wschód i rzeczywiście – trafiam w PK24. Od punktu wybiegam na drogę, przebiegam przez asfalt i obok ambony na łące wbijam się w las. Po chwili bez problemu znajduję paśnik wielki za ogrodzeniem i podbijam jak mi się wydaje PK7. Wracam do drogi i kilka minut później podbijam PK6. Niestety okazuje się, że PK7 źle mi się podbił, więc muszę się wrócić – okazuje się, że na numerze punktu był naklejony jeden kod QR, a zupełnie inny był naklejony na oznaczeniu na drzewie. Tracę tutaj znowu 10 minut. Ale teraz już idzie łatwo – znowu przebieam obok PK6, wybiegam z lasu i przy stawie podbijam PK9, następnie zbiegam na południe, biegnę asfaltem i podbijam PK10.

PK10
PK10

Biegnąc dalej asfaltem podbijam ostatni dzisiaj PK8. Czas wracać do mety i do domu :), jest już późno, mój czas dzisiaj nie jest bardzo dobry, więc spokojnie truchtam zmęczony asfaltem do mety. Docieram do niej o 16:45 czyli 7 i pół godziny od startu, mój Fenix 3 pokazuje prawie 55 kilometrów pokonanej trasy. Na liście wyników daje mi to 8 miejsce, jakkolwiek w piętnastominutowym przedziale 7:25-7:40 jest aż sześciu zawodników, więc o mały włos :). Przebieg mojej trasy poniżej.

Przebieg trasy TomaszD
Przebieg trasy TomaszD

Nadwiślański Maraton Na Orientację zaskoczył mnie bardzo pozytywnie jak na tak młodą imprezę (dopiero drugi rok w PMNO) – bardzo dobra organizacja (może z malutkim minusem za spóźnienie odprawy i startu), sporo nawigacji na dobrej mapie, dokładnie postawione punkty kontrolne, fajna atmosfera, dobre sędziowanie, świetny pakiet regeneracyjny – to znaczy bardzo dobre jedzenie (także w wersji wegetariańskiej) – to wszystko zasługa organizatorów, dziękuje za to. A jeżeli dodamy do tego słoneczną pogoda i widokową trasę to wychodzi impreza niemal idealna (ideały nie istnieją ;)). Nieco zamieszania wprowadziło potwierdzanie punktów za pomocą SMS lub aplikacji w smartfonie – wydaje się, że bez sensu jest podbijanie punktów zarówno w aplikacji jak i perforatorem. Po zawodach trochę mi brakowało gór i zazdrościłem kolegom z trasy TP100  – przynajmniej do momentu, kiedy dowiedziałem się o ilości przewyższeń dorównującej Maratonowi Kierat ;). Myślę, że za rok tez wystartuję w Nadwiślańskim Maratonie na Orientację pod warunkiem, że zbiornik Goczałkowicki na trasie TP50 zostawimy już w spokoju lub będziemy go podziwiać tylko z jednego brzegu :)

ps. Dziękuję moim współnapieraczom z Krakowa- Danielowi, Marcinowi i Pawłowi za towarzystwo i zdjęcia.