IX Rajd Czterech Żywiołów – lato 2016 – AR Open MM – relacja

Od kiedy zacząłem startować w biegach na orientację na długim dystansie należących do PMNO , czyli od około trzech lat, moją uwagę przyciągała pokrewna dyscyplinę, dla której bieganie na orientację to tylko część wyzwania. Dyscyplina ta nazywa się Adventure Racing – po polsku Rajdy Przygodowe. Dodaje ona do biegania takie sposoby przemieszczania się z miejsca na miejsce jak rower, rolki, narty, kajak, ponton oraz dodaje pikanterii do rywalizacji dzięki wprowadzeniu zestawu zadań specjalnych różnego rodzaju, najczęściej związanego ze wspinaczką, linami czy pływaniem a czasami łamigłówek logicznych. Dyscyplina miała swoje złote czasy jakieś 10 lat temu, niestety wtedy jeszcze nie myślałem, że będę uwielbiał takie wielogodzinne napieranie. Na szczęście Rajdy Przygodowe przetrwały do nowożytnych czasów, czego dowodem jest mój pierwszy w życiu udział w tego typu imprezie.

Oczywiście słyszałem wcześniej wiele razy o tego rodzaju imprezach, ale po prostu bałem się wystartować. Obawiałem się tego, jak sobie będę radził na zadaniach specjalnych, szczególnie tych związanych z wodą oraz wspinaczką i linami. Bo oczywiście o bieganie czy rower raczej obaw nie miałem. Obawy co do zadań specjalnych eliminowałem stopniowo – najpierw na zeszłorocznym letnim Rajdzie Czterech Żywiołów a potem na tegorocznym Zadaniowym Rajdzie na Orientację Przeprawa, gdzie musiałem zrobić całkiem sporo różnych zadań specjalnych i jakoś dałem radę. A ponieważ w tym roku (2016) po raz kolejny odbywał się Letni Rajd Czterech Żywiołów, więc postanowiłem się przełamać i wystartować w prawdziwym AR – oraz przede wszystkim dobrze się bawić. Dosyć długo zajęła mi decyzja o wyborze trasy – mogłem wybierać trasę AR Open Solo, czyli bieganie, rower i rolki oraz AR Open MM, czyli bieganie, rower i kajaki – przy czym do tego drugiego potrzebny mi był partner lub partnerka, gdyż startuje się w dwuosobowych zespołach. Najbardziej się obawiałem kajaków – nigdy w życiu nie płynąłem kajakiem, a trochę lat już mam.  Na szczęście sprawa wyboru trasy także się rozwiązała – znalazł się świetny partner Paweł, z którym ostatnio spotkałem się na Kieracie, a który zadeklarował zostanie kapitanem na etapie kajakowym. Ostatecznie wybieramy trasę AR Open MM, która wg organizatorów zaczyna się 14 kilometrami biegu na orientację, następnie 13 km roweru, 7 km kajaka, znowu 21 km biegu na orientację, na deser zostawiając 28 km roweru – całość to około 80 kilometrów napierki – czyli zapowiedź całkiem przyjemnie spędzonej soboty.

Odprawa przedstartowa
Odprawa przedstartowa

W sobotę rano pakujemy rowery na golfinę i wyjeżdżamy o 7:00 rano z Azorów, w bazie zawodów jesteśmy o 7:45. Rejestrujemy się, przygotowujemy sprzęt i słuchamy odprawy przedstartowej – chyba najważniejszym punktem było to, że PK-8 mamy tylko obfotografować, bo nie ma tam perforatora.

Drużyna gotowa do startu :)
Drużyna gotowa do startu :)

Jesteśmy gotowi do startu, cokolwiek to oznacza :)

Etap 1 – prolog – Bieg na orientację

O 8:25 dostajemy do ręki mapy na pierwszy etap – prolog – czyli około 18 km biegu na orientację, do zebrania jest 17 PK (punktów kontrolnych) w dowolnej kolejności. Start jest o 8:30. Szybko analizujemy mapę i obieramy kierunek zgodny do wskazówek zegara, czyli zaczynamy od PK-R – jest trochę dalej od startu, więc nie powinny się przy nim robić kolejki do perforatora. Potem przez pokrzywy lecimy do PK-P i tak dalej – wyszło na to, że wybraliśmy kolejność odwrotną alfabetycznie.

PK-P
PK-P

Lecimy do PK-O

W drodze do PK-O
W drodze do PK-O

Podbijamy PK-N.

PK-N
PK-N

Potem mamy trochę trudniejszy przelot do PK-M. Do PK-L najpierw prosto na południe, a potem odbijamy na rympał przez las na zachód. Zbiegamy przez Jaroszowiec do PK-K.

PK-K
PK-K

Potem PK-J ukryty na górce w chaszczach, sporo zespołów traci tutaj kilka minut na poszukiwaniach. Za to my tracimy minute lecąc naokoło omijając chaszcze do PK-I, fajny punkt widokowy, chyba tędy lecieliśmy na jednej z poprzednich edycji.

PK-I
PK-I

Kolejny punkt to PK-H położony wśród zabudowań, po nim wracamy w pola do PK-G, umieszczonego na piętrze ambony.

PK-G
PK-G

Ścinamy przez łąkę, lecimy dalej na zachód, za nami ciągnie się sznurek konkurencji :)

W drodze do PK-F
W drodze do PK-F

Biegniemy południowym skrajem lasu, w odpowiednim momencie przebijamy się przez tenże las na jego północny skraj i trafiamy bez problemu w PK-F. Tutaj znowu kilka drużyn ma problemy ze znalezieniem punktu, słyszymy nawoływanie się partnerów po lesie. Lecimy dalej na zachód, w pewnym momencie droga zbacza na południe, po chwili decydujemy, że zboczyła za bardzo więc ścinamy przez zarośnięty sad do asfaltu, wyskakujemy idealnie przy zabudowaniach. Okazuje się, że wariant nie był taki dobry, bo przy zabudowaniach nie ma drogi, za to są chaszcze, które trochę nas spowalniają, po chwili za górką znajdujemy  PK-E. Dalej biegniemy drogą na północ, chyba nawet znakowanym szlakiem. W Kluczach za skrzyżowaniem odbijamy w polną drogę, która zamienia się w ścieżkę przez las i wyprowadza nas do asfaltowej drogi, którą podążamy w stronę widocznej z daleka wieży.

Wieża przy PK-D
Wieża przy PK-D

Za wieżą znajduje się punkt widokowy z panoramą na Pustynię Błędowską oraz PK-D. Spotykamy tutaj Artura, który jest zwykle znacznie szybszy (ostatecznie jego zespół wygrał całe zawody). Tak więc sobie pomyślałem, że nawigacja do tej pory idzie nam idealnie jak nigdy – oczywiście to się niebawem zmieni.

PK-D
PK-D

Zbiegamy na północ, odbijamy w odpowiednią ścieżkę i znajdujemy PK-C. W tym miejscu jak się okazuje dostaję zaćmienia umysłowego, bo zbiegamy na zachód, a mi się wydaje, że na północ, nie popatrzyłem na kompas. No i zaczynamy szukać nieistniejącej drogi, która ma nas poprowadzić dalej. Drogi nie ma, przedzieramy się przez świerki i trafiamy na jakiś szlak, który prowadzi w złym kierunku. W końcu wracając po śladach orientuję się, gdzie jestem, ale tracimy tutaj 8 minut – czyli całą przewagę nad innymi drużynami diabli wzięli, doganiają nas.

Wtopa na PK-C
Wtopa na PK-C

Lecimy więc razem z nimi na północny zachód i trafiamy do PK-B. Teraz wracamy do Kluczy i do bazy, przebiegamy przez osiedle i zbieramy po drodze ostatni punkt PK-A na kilku przyrządach ustawionych na trawniku opisanych na mapie jako siłownia. Nie wiem dlaczego, ale ja spodziewałem się jakiejś piwnicy z karkami siedzącymi na murku przed :). Lecimy do bazy i szybko pakujemy się na rowery, zajmuje nam to dosłownie minutę. Kończymy pierwszy etap rajdu, przebiegnięcie  na orientację 17,8 km zajmuje nam 2 godziny i 9 minut – rozpoczynam pierwszą w życiu jazdę na orientację na rowerze, którą chcemy pokonać jak najszybciej aby nie czekać na kajak na następnym etapie (organizator ostrzegał o ich ograniczonej ilości).

Etap 2 – Jazda rowerem na orientację

Wyjeżdżamy z Kluczy na południe, wbijamy się na zielony szlak rowerowy. Kiedy szlak ucieka na wschód my skręcamy w drogę na południowy zachód, która mamy nadzieję doprowadzi nas prosto do PK-1. Tak rzeczywiście jest, ale po drodze droga ta staje się bardzo piaszczysta, w rzeczywistości połowę czasu rowery pchamy przez piach, zamiast na nich jechać.

PK-1
PK-1

Do PK-2 jest już łatwiej – odbijamy na zachód i trafiamy na twardą, szutrową drogę, która krzyżuje się z inną o tej samej świetnej jakości i tak trafiamy do punktu, który jest w rowie kawałek od drogi. Teraz śpieszymy już do PK-3 na kajaki. Jedziemy na zachód fajnym szutrem przez las, tylko nieznacznie zapiaszczonym. Wypadamy na asfalt w Hutkach i jedziemy pełną dzidą – dopiero wtedy widać, jak szybko rowerem połyka się kilometry. Przelatujemy przez Liszki, odbijamy na południowy zachód, skręcamy w szuter i już jesteśmy na PK-3. Kończymy etap rowerowy po 51 minutach i równo 13 kilometrach.

Etap 3 – Kajaki

Okazuje się, że kajaki jeszcze są, nie musimy czekać na ich dowóz. Tylko teraz mi się właśnie przypomniało, że nigdy wcześniej nie pływałem kajakiem, a rzeka nie wygląda na najspokojniejszą. No nic, z pewnymi obawami wsiadam z przodu przyjmując role hamulca i napędu, Paweł przejmuje dowodzenie :), kajak się chyboce, staram się nie dopuścić do zalania go wodą – i tak przez całą trasę :).

Wodowanie kajaka
Wodowanie kajaka

Od razu oczywiście zaczynają się przygody. Nurt jest żwawy, rzeka jest pełna zakrętów, ciągle mylą mi się strony po której mam umieścić wiosło i to czy mam wiosłem hamować czy przyśpieszać. Generalnie masakra i przygoda. Potem idzie już nieco lepiej, aż do pierwszego drzewa w poprzek rzeki. Otóż aby go pokonać należy rozpędzić kajak i próbować go przeskoczyć. Udaje się to nam za drugim razem. W tym samym czasie inna ekipa próbuje równolegle zrobić to samo, co kończy się kąpielą po szyję w wodzie jednego z członków załogi kajaka, na szczęście nic mu się nie stało, ale podczas kąpieli dna rzeki nie sięgnął, co nieco mówi o tej rzece. Rzeka co chwilę zakręca, czasami jest tak wąska, że wiosła się nie mieszczą. A czasami rozdwajała się na dwa strumienie i nie wiadomo było, które z nich wybrać.

Etap kajakowy
Etap kajakowy

Zdarzyło się też trzy albo cztery razy przenosić kajak brzegiem – przeszkody na wodzie były zbyt duże, aby kajak mógł przez nie przeskoczyć, przenoszenie kończyło się najczęściej lądowaniem po kolana w bagnie. Sytuacja z przeskakiwaniem przez przeszkody powtórzyła się jeszcze kilkakrotnie, w międzyczasie łapią mnie skurcze w obie łydki na zmianę – chyba byłem trochę spięty, nigdy się nie spodziewałem, że w kajaku dostanę skurczów łydek. W końcu wypływamy na spokojniejsze wody, więc mogę w końcu wyciągnąć telefon i zrobić zdjęcie.

Etap kajakowy
Etap kajakowy

Po chwili dopływamy do mostu na którym jest PK4.

PK4
PK4

Przenosimy kajak i podbijamy ten punkt. Zostało już tylko 2,5 km tej dzikiej ;) rzeki.

Przenoszenie kajaka na PK4
Przenoszenie kajaka na PK4

Ostatni etap mija już szybciej i łagodniej, no może z jednym przeskakiwaniem przez zwalony w poprzek rzeki pień drzewa i przepływanie pod betonową kładką umieszczoną pół metra na lustrem wody. Dopływamy do końca etapu, wyciągamy kajak na brzeg a ja oddycham z ulgą. Było bardzo fajnie, ale nie wiem czy to jeszcze kiedyś powtórzę ;). Pokonanie kajakiem trzeciego etapu 7 kilometrów rzeki zajmuje nam godzinę i czterdzieści minut.

Koniec etapu kajakowego
Koniec etapu kajakowego

Etap 4 – Bieg na orientację

Chwila przerwy i zaczynamy drugi etap pieszy biegnąc do kolejnego punktu. Teraz w planach jest dotarcie do PK-8. Biegniemy czerwonym szlakiem i podbijamy punkt, to znaczy robimy mu zdjęcie, bo na tym polegało zaliczenie tegoż punktu.

PK-8
PK-8

Zbiegamy dalej czerwonym szlakiem, zmieniamy go na szlak czarny rowerowy i dobiegamy do PK-9, który jest obok mostu. A na moście (właściwie w moście) czeka nas pierwsze zadanie specjalnie – należało przejść kratownicą wewnątrz mostu do końca i z powrotem, a pod spodem płynęła sobie rzeka.

PK-9 Zadanie specjalne
PK-9 Zadanie specjalne

Po wyjściu z mostu trochę było zamieszania z zaliczeniem i kolejnością robienia zadania, bo akurat wpadło kilka zespołów naraz i zrobił się tłok i zamieszanie. Po zaliczeniu zadania specjalnego lecimy dalej, najpierw po drodze, która się rozpoczęła i zniknęła wbrew mapie, a potem przez wysokie szuwary.

W drodze do PK-12
W drodze do PK-12

Za nimi znajdujemy wiadukt kolejowy a na nim kolejne zadanie specjalne – tym razem linowe.

W drodze do PK-12
PK12 – zadanie specjalne

Zadanie polegało na przeprawieniu się na drugą stronę rzeki metodą Tarzana wisząc na linach i uprzężach. Podobno zabawa była przednia, my po 10 minutach czekania na swoją kolej odpuszczamy z dwóch głównych powodów – po pierwsze zrobił się zator, gdyż czołowe zespoły AR Open MM, AR Open MIX oraz AR Open Solo dotarły tutaj w tym samym czasie a zadanie mogły robić maksymalnie dwie osoby naraz, drugim powodem było moje nieradzenie się z linami i uprzężami :) . Decyzja była i słuszna i niesłuszna – czekalibyśmy jeszcze około 50 minut (tyle czasu czekał zespół znajomych, który dotarł tutaj razem z nami), jakkolwiek odpuściliśmy fajne zadanie i dostaliśmy 3 godziny kary na mecie. Trochę szkoda – byłem podłamany  tym odpuszczeniem do końca zawodów – nigdy do tej pory na żadnych zawodach niczego nie odpuściłem. Nawet teraz przypominając sobie o tym straciłem nieco przyjemność pisania tej relacji.

Zatem lecimy dalej – na wschód wzdłuż torów, potem przez las żółtym szlakiem, bez problemów podbijamy PK-13.

PK-13
PK-13

Zbiegamy z Jamnej Góry dalej na wschód, biegniemy mijając stada saren – chyba nikt jeszcze tędy nie biegł i nie wystraszył zwierzyny, bo pewnie wszyscy zawodnicy utkwili na zadaniu specjalnym ;). Wbiegamy do Bukowna, łapiemy brzeg kanału i się go trzymając trafiamy do PK-14 w miejscu, gdzie kanał się zaczyna. Punkt jest umieszczony nieco złośliwie, aby się do niego dostać trzeba wejść po kostki do wody, która miała trochę dziwny zapach. Chociaż widziałem na zdjęciach, że zawodnicy radzili sobie bez moczenia butów.

PK-14
PK-14

Od punktu lecimy na północ przez łąki wzdłuż linii energetycznej, ścieżkę wskazujący drogę przez trawy zrobili nam zwycięzcy trasy AR Solo, którzy biegli tutaj kilka minut wcześniej. Spotykamy też  Pawła, który także walczy na trasie AR Solo, zbiegamy do Podlipia i asfaltem najpierw na zachód, potem na północ docieramy do PK15.

PK-16
PK-16

Kończymy drugi etap pieszy – od punktu biegniemy na północ,  przecinamy przez górkę w Krach i zbiegamy do PK-16 schowanego pod mostkiem. Czwarty etap zawodów, czyli drugi dzisiaj etap pieszy to 20,5 kilometra, które pokonywaliśmy 3 godziny i pięć minut włączając w to zadania specjalne oraz czas przeznaczony na nasze dylematy :) typu robić czy nie robić zadania.

Etap 5 – Rowery na orientację

Wsiadamy na rowery i rozpoczynamy ostatni dzisiaj etap zawodów. Do kolejnego punktu znaleźliśmy 2 warianty – jeden drogą polną, drugi asfaltem naokoło – wybieramy ten drugi. Był jeszcze trzeci wariant, na północ drogą szutrową, podobno najlepszy, ale nie wiedząc dlaczego przeoczyliśmy go. Nasz wariant asfaltowy od południa wyszedł całkiem dobrze porównując ze znajomymi, którzy obrali wariant czerwonym szlakiem, był szybszy o 8 minut. Próbując podbić punkt od południa wjechaliśmy za przystankiem i domem w drogę, która bardzo szybko zniknęła zarośnięta chwastami. No nic, przedzieramy się z rowerami przez te chwasty, idzie ciężko, chwasty coraz gęstsze. W końcu zatrzymujemy się, bo musimy rowery podnieść w powietrze aby w ogóle się poruszać w tym gąszczu. Ostatecznie odpuszczamy, spróbujemy wziąć punkt od innej strony. Znowu przedzieramy się przez chwasty tym razem do asfaltu na wschód i próbujemy podchodzić od wschodu. W końcu trafiamy na asfalt i podjeżdżamy trochę na północ, wbijamy się w pierwszą drogę na wschód ale po chwili zawracamy, bo skręca na południe zamiast na północ. Próbujemy znowu od asfaltu w kolejną drogę i tym razem się nie poddajemy – jedziemy i pchamy rowery aż do punktu, po drodze wykorzystując to, że właśnie rolnik wykosił część chaszczy na łące kosiarką. Późniejsze zespoły miały łatwiej, gdyż później łąka była wykoszona już od drogi. Paweł przy punkcie w chaszczach wyglądał tak:

PK-17
PK-17

A nasze podejście do PK-17 widać na obrazku poniżej, straciliśmy tutaj 12 minut na bezsensownym przedzieraniu się przez chaszcze i trawy z rowerami.pk17

Trudno, lecimy dalej, jedziemy asfaltem do Błędowa, zatrzymujemy się w sklepie na kolejną butelkę Coca-Coli. Trochę z nas zeszło napięcie, spokojnie chcemy dotrzeć do mety. Dalej odszukujemy czarny szlak rowerowy, z którego szukamy wjazdu na północ na wzgórze z Zagórza, ale bezskutecznie – drogi są pozamykane bramami albo nie istnieją albo są zasłonięte prywatnymi zabudowaniami. Po chwili krążenia postanawiamy się przebić przez jakiś sad, a za nim trafiamy w końcu na odpowiednią drogę, jedziemy do góry i łatwo znajdujemy PK-24.

PK-24
PK-24

Z tego punktu chcemy zjechać jak najszybciej na asfalt, na rowerze można się nim poruszać wielokrotnie szybciej niż po szutrze, szczególnie na rowerze typu Cross, który posiadam. Nie do końca się to udaje, jedziemy na wschód drogami polnymi, miejscami bardzo błotnymi. Mijamy Sergiusza z jego żeńską obstawą. W pewnym momencie jesteśmy już prawie przy asfalcie, ale bagno, które pojawiło się między nami a asfaltem zmusza nas do powrotu i szukania innej drogi, tracimy znowu parę minut. Teraz mkniemy asfaltem przez Chechło aż do Golczowic z olbrzymią prędkością, ciągle jednak podświetlną:) . Tam odbijamy na południe i wspinając się i zjeżdżając na/z górki znajdujemy szpital, przy którym skręcamy na zachód szukając punktu PK-26, który miał być zawieszony na rogu ogrodzenia. No i był, tylko samo ogrodzenie jakby niekompletne – zostały z niego tylko słupki :)

PK-26
PK-26

Do końca zawodów został nam już tylko przelot do mety. Zjeżdżamy jak najszybciej do asfaltu i prujemy do mety na zachód.

Meta i podsumowanie

Na mecie meldujemy się 10 godzin i 20 minut od startu, po pokonaniu razem ponad 97 kilometrów – 7 kilometrów kajakiem, 39 kilometrów pieszo/biegiem oraz 51 kilometrów na rowerze.

IX Rajd Czterech Żywiołów - meta
IX Rajd Czterech Żywiołów – meta

Na koniec małe podsumowanie. Udział w Rajdzie Przygodowym jest fantastyczną przygodą – szczególnie startując w zespole, gdzie trzeba współpracować i ciągle ze sobą się konsultować. Zadań specjalnych nie należy się obawiać, zwykle są tak skonstruowane, że poradzi sobie z nimi każdy śmiertelnik, a dają sporo radości. Serdecznie polecam taką rozrywkę.

Co do tego rajdu – trochę zamieszania spowodowało nieco chyba za trudne dla trasy klasy Open drugie zadanie specjalne – jego wykonanie trwało za długo. Przez to zrobiły się spore korki na punkcie, które negatywnie wpłynęły na czynnik rywalizacji niepotrzebnie wyrównując różnice czasowe, które zawodnicy wypracowali ścigając się wcześniej między sobą. Dodatkowo informacja o karze za niewykonanie zadania (3 godziny) pojawiła się dopiero na ogłoszeniu wyników, regulamin określał tylko maksymalną karę. Myślę, że organizatorzy zawiedli nieco przy tym zadaniu liczyłem na nieco mniejszy jej wymiar :).  Zdecydowanie w tym miejscu przydałby się czas stop – czyli zatrzymanie czasu w oczekiwaniu na swoją kolej, które nie wystąpiło z winy zawodnika.

Pomimo tych drobnych niedociągnięć świetnie się bawiłem na imprezie, polecam ją wszystkim, a ja sam na pewno wystartuje w zimie i za rok w lecie, o ile zdrowie i czas dopisze :), tym razem nie odpuszczając niczego :)

Dziękuję bardzo Pawłowi, że ze mną wytrzymał całe 10 godzin :)

Dziękuję za zdjęcia wykorzystane w tej relacji Marcinowi Franke, Teresie oraz Góralowi.

Mapy

Wirtualny wyścig na 3drerun – klik

Przebieg trasy prologu:

IX Letni rajd Czterech Żywiołów - prolog
IX Letni rajd Czterech Żywiołów – prolog

Przebieg trasy na dużej mapie:

IX rajd Czterech Żywiołów - AR Open
IX rajd Czterech Żywiołów – AR Open