Świętokrzyska Jatka 2016 – TP25

Ostatnio pisałem o świetnej imprezie liniowej w Beskidzie Sądeckim Regatta Bieg Wierchami.  Dzisiaj napiszę conieco na temat sympatycznych i świetnie zorganizowanych zawodów na orientację rozgrywanych w tym roku w Czarnocinie, które nazywają się Świętokrzyska Jatka. Była to pierwsza edycja tej imprezy.

Ale zanim to nastąpi dwa słowa o tym, co robiłem w międzyczasie. Tydzień po Biegu Wierchami pojechałem na trening w Tatry we wspaniałych warunkach pogodowych – zdjęcia można oglądać tutaj. W kolejnym tygodniu pogoda nie dopisała, dlatego odpuściłem Tatry i wybrałem się na trening w Gorce – pobiegliśmy na Turbacz z Rabki. Kolejny tydzień to mój drugi udział w prawdziwych zawodach BNO – czyli start w Wawel Cup. Poszło mi tak sobie – mam duże problemy z orientacją w terenie na precyzyjnych mapach, głównie związane z wyczuciem odległości, ale same zawody bardzo mi się podobały, szczerze polecam. Ponieważ przyszedł czas na kolejny tydzień, więc i czas na przejście do właściwych zawodów.

W Świętokrzyskiej Jatce pierwotnie planowałem wystartować na trasie TP50, jednak zmieniłem zdanie kilka dni wcześniej, czułem się przemęczony i nie chciałem się forsować. Tak więc po przyjeździe na start zmieniam trasę na TP25 (trasa piesza około 25 kilometrów). Około 9:30 odbywa się odprawa przedstartowa dla mojej trasy, trasa TP50 wystartowała godzinę wcześniej.

7

Pierwsza część biegu to start lotny po mapy. Z bazy zawodów truchtamy na pobliski kurhan, na szczycie którego rozłożone są mapy dzisiejszych zawodów.

8

Zawody rozgrywane są w formule scorelauf – punkty kontrolne mogą być zaliczane w dowolnej kolejności. Na kurhanie łapię mapę, rzucam na nią okiem i wiem jaka będzie kolejność – zaczynam od PK6 i potem zgodnie z kierunkiem wskazówek zegara zamierzam kolekcjonować pozostałe punkty. Ruszam więc na północny zachód – przypadkiem się okazuje czołówka biegu także wybiera ten wariant, biegną przede mną :)9

Razem docieramy do pierwszego punktu PK6, który znajduje się na kłodzie leżącej na małym jeziorku.

10

Do kolejnego punktu lecimy przez pokrzywy na wschód, obok ogrodzonych winnic. Docieram do rzeki i zaczynam czesać tereny nad rzeką, punktu nie znajdujemy. Zbiegam nieco na południe aby być pewnym, że punktu nie przeoczę, aby wrócić się na północ sukcesywnie przeszukując pokrzywy na brzegu rzeki. Jak się okazuje zupełnie niepotrzebnie, punkt PK6 jest umieszczony w widocznym miejscu, a ja po prostu zacząłem go szukać za bardzo na południe, po prostu zapamiętałem przeszukiwanie dołków z zawodów BNO. Tracę tutaj około 15 minut, sporo osób mnie dogania, zyskuję za to sporo poparzeń pokrzywami :)

11

Kolejny punkt jest umieszczony na skrzyżowaniu dróg asfaltowych. Jakkolwiek droga do niego nie prowadzi asfaltem tylko przez łąki albo wariantem wybranym przez nas, czyli przez pola kukurydzy. Przez takie pole biegnie się całkiem dobrze dopóki leci się wzdłuż niezbyt ciasno obsianego rzędu – od czasu do czasu trzeba tylko wystawić głowę, aby sprawdzić czy biegnie się w dobrym kierunku i zwrocie, bo z wewnątrz niewiele widać. Ostatecznie wypadam z pola kukurydzy wprost na PK3. Do kolejnego punktu łatwo się dostaję biegnąć na północ asfaltem i skręcając w szlak turystyczny, oczywiście niepotrzebnie nieco z niego zbaczając w pole żyta, gdyż ze szlaku nie było widać punktu. A punktu PK1 nie dało się przeoczyć, gdyż znajdował się obok krzyża na wzgórzu.

12

Odbijam na południe przebijając się przez pola kukurydzy i kapusty szukając drogami albo miedzami, zajmuje mi to trochę za dużo czasu, ale docieram w końcu do asfaltu. Teraz zbiegam całkowicie na południe,aby asfaltem biec na wschód. Mniej więcej w połowie tego wariantu zauważam, że mogłem pobiec fajniejszym i krótszym wariantem północnym omijając asfalty, ale jest już za późno aby się wrócić. Na zakręcie drogi asfaltowej wbijam w drogą polną, kierując się na północny wschód. Punkt kontrolny jest na szczycie dosyć płaskiego pagórka, więc wybieram tak polne drogi aby na ten szeroki szczyt trafić. I udaje się to całkiem dobrze, znajduję PK2 przy okazji wskazując drogę znalezionemu w pobliżu zawodnikowi, który chyba chwilę tutaj się pętał.13

Do kolejnego punktu trzeba zbiec na południe, tak więc czynię. Niestety po drodze bardzo mocno rozbolały mnie jelita i na kilka minut muszę przestać biec. Za to potem już daję radę bez problemów – znajduję skrzyżowanie dróg od którego namierzam dalej – zbiegam miedzą do skrzyżowania strumieni – a raczej do skrzyżowania strumienia z wyschniętym korytem drugiego, gdzie znajduje się PK5.
14

Teraz dla odmiany trzeba wrócić na północ, znowu miedzą do asfaltu, a potem asfaltem na wschód. Po drodze mijam punkt z wodą wyznaczony przez organizatora biegu, wody mam wystarczającą ilość, łapię tylko banana i lecę dalej. Po chwili rozpoczyna się podejście na wzgórze, na którym jest PK4. Tutaj ostatni raz mijam się z zawodnikami z czołówki, od tego momentu zajęli się sobą ustalając miejsce na podium. 15

PK4 wygląda tak.

16

Zaś widok z górki jest taki.18

Do końca zostaje jeszcze dwa punkty. Biegnę znowu na południe do asfaltu, za przystankiem autobusowym odbijam w drogę asfaltową, która zamienia się z drogę polną. Układ dróg dosyć ortogonalnie prowadzi mnie do celu, ostatnie metry pokonuję wzdłuż zagonu marchewek. PK8 znajduje się na małym kurhanie.19

Jak do tej pory nawigacja szła mi całkiem dobrze, ale oczywiście tak nie może być całą drogę. Do następnego punktu na mapie jest dobrze widoczny całkiem dobry wariant asfaltowy. Ale nie byłbym sobą, gdybym nie spróbował czegoś innego, raczej pierwszej trójki nie dogonię, więc może trochę pokombinuję. Najpierw rzeczywiście dobiegam do asfaltu, ale potem przy pierwszej okazji skręcam w drogę polną i przez pola biegnę pod górę na południe, szukając jakiejś drogi biegnącej na zachód. Droga znajduje się dosyć późno, i niestety dosyć szybko się kończy. W konsekwencji wylatuję na kolejny asfalt już tak bardzo na południu, że aby nie nadrobić drogi teraz muszę się poruszać cały czas tylko na zachód. Tak więc znowu kombinuję i wbijam się w polne drogi, obiegając górkę przez pokrzywy i chaszcze brzegiem rzeki. Podejrzewam, że nie opłacało się to czasowo, ale przynajmniej trochę polatałem po krzakach :)

sjatka-2

Po wyjściu z krzaków do góry asfaltem i trafiam w PK9 usytuowanym za budynkiem.

21

Zostaje tylko przelot do mety, który niestety nie jest oczywisty. Zbiegam na północ szukając przejścia przez strasznie zakrzaczoną rzekę, udaje się to dopiero po dłuższej chwili, teraz biegnę na północ prosto do mety. Jestem tam 3 godziny i 24 minuty od startu po pokonaniu 27 kilometrów. Ten czas daje mi czwarte miejsce. Na mecie otrzymujemy medal oraz przepyszne piwo. Nagrody i przebieg trasy na zdjęciu poniżej.

24

Na koniec może krótkie podsumowanie. To co dało się zauważyć była świetna organizacja oraz spore wsparcie władz lokalnych. Nie można się było do niczego przyczepić – wszystko punktualne, punkty stały w dobrych miejscach, trasa przebiegała przez ciekawe i atrakcyjne lokalne miejsca. Na mecie czekały ładne medale, pyszne piwo oraz pyszne ciasta przygotowane przez Koło Gospodyń Wiejskich. No cóż – nie mogę się teraz doczekać na kolejną imprezę tych organizatorów, czyli  Jurajską Jatkę.