Nadwiślański Maraton na Orientację – TP50 2017

W kwietniu 2017 roku po raz trzeci wystartowałem w imprezie Nadwiślański Maraton na Orientację, po raz drugi na trasie TP50. Zawody tradycyjnie odbywają się w okolicy Czechowic-Dziedzic, pewnie dlatego że jest organizowany przez http://www.rozbiegamytomiasto.pl/, tym razem baza zawodów znajdowała się w Rudzicy.

Wyjeżdżam z Krakowa o godzinie 6:50 rano, niemal w ostatniej chwili zabieram ze sobą Piotra, który okazuje się organizatorem świetnych rowerowych zawodów na orientację BikeOrient, ale tym razem startuje pieszo.  O 8:15  już jesteśmy w bazie, melduję się  w biurze zawodów.  Przed tradycyjnie startem odbywa się odprawa. Odprawa i start się trochę opóźnia. Z ważniejszych informacji – punktów kontrolnych jest 22 – a więc całkiem sporo, do potwierdzania można używać aplikacji w komórce wysyłającej SMS-y z kodem kontrolnym i godziną odwiedzenia PK albo perforatora z ręcznym zapisem czasu na karcie.

Zawodników witają lokalne władze Rudzicy (dziękujemy za udostępnienie obiektu).

O 9:30 otrzymujemy mapę, a właściwie to dwie mapy – jedna do mapa główna, a druga to mała mapka z przybliżeniami wybranych punktów kontrolnych. Analizując wariant znowu wychodzą mi dwa sensowne warianty – lewo- i prawoskrętny. Ten pierwszy zakłada wybieranie gęsto rozstawionych punktów na początku biegu, dla odmiany drugi wariant ma więcej przelotów na początku, więc oczywiście go wybieram.  Startujemy o 9:36 razem z rowerzystami, więc standardowo jest nieco zamieszania :)

Do pierwszego PK40 trafiam w grupie kilkunastu osób, która z czasem będzie się zmniejszać. Odbijamy na zachód wzdłuż strumienia trafiamy na PK31. Niestety punkt jest po drugiej stronie dosyć szerokiej rzeczki, więc po raz pierwszy przechodzę po kolana w wodzie. Do PK32 biegnę groblą, a potem przez pola. Punkt znowu podbijam w grupie z Hubertem, Bartkiem, Łukaszem i Marcinem.Do następnego punktu jest spory przelot, ścinamy przez pola zbierając na butach kilogramy błota. Przebiegamy przez asfalt i widzimy wzgórze, na którym jest ukryty punkt PK35, który zresztą znajdujemy bez problemu. Zbiegamy na wschód do wiaduktu nad ekspresówką S1, za nim biegnie równoległa droga szutrowa która doprowadza nas pod punkt. Niestety PK36 nie możemy zlokalizować przez dłuższą chwilę – dopóki nie zauważam zbliżenia mapy okolicy punktu – i od razu znajduję punkt schowany za drzewem. Przelot do PK33 bez historii. Następnie zbiegamy do wsi i przecinamy drogę, co niestety prowadzi nas w krzaki, w tym momencie odłącza się od nas Hubert,który wybiera swój wariant. Ostatecznie znajdujemy głęboki wąwóz, za którym znajduje się drugi wąwóz w którym jest PK17 – w lokalizacji PK pomagają nam rowerzyści. Teraz znowu przelot, decyduję się na asfalt, gdzieś w oddali majaczy Hubert, który chyba biegł częściowo wariantem prowadzącym wałem nad kanałem. Dobiegamy do górki, na zboczu której miał być punkt, niestety zaczynamy szukać za wcześnie, nawet rozświetlenie na mapie pomocniczej nie pomaga, gdyż nie weszliśmy w jego zasięg.Rozdzielam się z Marcinem i zaczynam szukam PK na południu – spotykam Piotra, z którym po chwili znajdujemy PK11. Odchodząc od punktu widzę Marcina, który go ciągle szukał, niestety nie słyszał mojego wołania. Zbiegamy asfaltem, potem nieco skracając przez pola, przecinam las i trafiam w PK3. Tutaj niespodziewanie mijam się z Hubertem, zaś Piotr mi powoli zaczyna odchodzić. Znowu ścinam przez pola, przebiegam groblą do asfaltu i dogania i wyprzedza mnie Hubert. Kierując się za nim asfaltem podchodzimy do góry, potem tniemy przez pola i trafiamy w PK28. Tutaj rozdzielamy się – ja wybieram prawie pięciokilometrowy przelot wschodni, Hubert chyba zachodni – jak większość zawodników. Niestety wariant zachodni miał wadę – droga przez wieś wiedzie nieco niepotrzebnie do góry, aby przy punkcie opaść w dół. Jakkolwiek punkt PK44 znajduję bez problemów, Huberta nie widzę, zastanawiam się o ile mnie wyprzedził. Teraz na zachód przez pole i zbiegam wzdłuż lasu, niestety zamiast szukać punktu w lesie szukam go przy rzece, tracę tutaj parę minut i znajduję PK42 w krzakach. Teraz będzie bardzo gęsto z punktami, najpierw uciekam na północ ścieżką przez las wzdłuż rzeki, za zabudowaniami znajduje PK43. Tam pytam spotkanych kolegów o most na rzece, gdyż nie chcę tracić czasu na obieganie rzeki asfaltem – koledzy informują o moście na północ od jeziora. I most rzeczywiście tam był, okazało się po zawodach , że na mapie trasy TP20 jest zaznaczony most, który nie był zaznaczony na naszej mapie. Przebiegam przez łąkę, szukam punktu w pierwszym wąwozie, ale go tam nie było, podbiegam na wschód i znajduję drugi wąwóz, gdzie punkt już znalazłem.Znowu biegnę na północ drogą, przy okazji skręcam i biegnę chwilę wałem kanału, przebiegam przez most, za mostem znajduję rzeczkę, gdzie znajduję PK41. Nie ryzykuje i nie biegnę na północ do grobli – wracam do asfaltu, najpierw na zachód, potem na północ, przy końcu jeziora odbijam na północny zachód, tam w drugą drogę prawo, następnie drugą w lewo i jestem na autostradzie przez las, skąd powinienem odbić do kolejnego punktu.Niestety nie do końca wiem w którym jej miejscu, po prostu chwilę nią biegnę i kiedy zaczyna się bardzo błotnista droga w lewo to się w nią wbijam. Tam trafiam na Huberta, który już wraca od punktu, więc jestem chyba w dobrym miejscu. Biegnę jeszcze chwilę tą drogą i nagle zauważam punkt jakieś 100 metrów ode mnie – mam dużo szczęścia, teraz wystarczy się trochę wrócić, przebiec przez mostek i już mam PK13. Wracam tą samą drogą do głównej leśnej drogi, tam znajduję jakąś ścieżkę przyrodniczą w dobrym kierunku więc nią podążam aż do wyjścia z lasu – wygląda na to, że trafiłem idealnie, teraz asfalt, grobla między wyschniętymi jeziorami i znajduję PK46 za pomnikiem. Następnie biegnę na południowy wschód ślepą ulicą, na jej końcu zbiegam na wał rzeki, teraz chwilę asfaltem do góry i zbiegam w las. Tam znajduję rozwidlenie strumieni, ale punkt PK39 znajduje się dopiero za kolejnym. Aby ominąć teren zakazany napieram do góry wąwozu na wschód, dobiegam do asfaltu i zmieniam kierunek na północny, znowu trafiam na asfalt, który już kieruje mnie do kolejnego lasku, gdzie znajduje się PK34 oraz … Hubert. Od teraz kolejne punkty będziemy zbierać razem, próbuję się po drodze urwać, ale bez sukcesu, Hubert jest czujny i nie chce mnie stracić z oczu. Najpierw PK37 za kapliczką, po drodze znajdując panie, które zostawiły w okolicy plecak, który im zniknął. Potem PK45, przy którym szczerze się trochę pogubiłem. Na końcu zaś PK38, do którego docieramy niezbyt optymalną trasą przez kilka wąwozów. Podbijamy spokojnie ostatni punkt. Zagaduję Huberta – co teraz robimy ? Ścigamy się ? Odpuszczamy ? Odpowiada mi, że tak jak zawsze – czyli ścigamy się. Pamiętam zeszłoroczną Przeprawę, gdzie Hubert mi uciekł tuż przed metą, ale wtedy miałem mniej siły, dzisiaj czuję się mocniej. Rozpoczynam bieg, na początku chciałem Hubertowi uciec, bo marudził już wcześniej, że jest zmęczony. Odskakuje do przodu na 100-200 metrów i myślałem, że spokojnie dowiozę tę przewagę do końca. Przed nami lekki podbieg, Hubert nie podbiegał, więc myślałem, że jeszcze przewagę powiększę. Jednak dla pewności obejrzałem się – do mety było 700 metrów i jak się okazało Hubert zaatakował i był jakieś 50 metrów za mną, słyszałem jak jego płuca walczą o powietrze :) To ja najpierw wrzuciłem tempo 5:15 na spokojnie, myślałem że to wystarczy. Nie wystarczyło :), wtedy przełączyłem się na sprint moimi krótkimi nogami. Końcówka to nieco szybciej niż 4:30, ale na mecie byłem wcześniej.

Pokonanie trasy 49,5 kilometra zajmuje mi 7 godzin i minutę, ku mojemu zaskoczeniu na mecie mam czwarty czas, i wygląda na to, że ostatecznie zajmuję trzecie miejsce open, gdyż zawodnik z drugiego miejsca otrzymał sporo minut karnych. Wyprzedza mnie Bartek Karabin oraz Piotrek, którego na własną zgubę przywiozłem z Krakowa (to żart oczywiście).

Impreza mi się podobała, trochę oczywiście brakowało mi górek, ale duża liczba punktów kontrolnych, nietrywialny teren oraz fajni współuczestnicy dodali sporo smaczków do rywalizacji. Naprawdę nie ma się do czego przyczepić – wszystkie punkty kontrolne stały prawidłowo ;), baza zawodów była fajna, organizacja bardzo dobra. Pewną nowością jest zaliczanie punktów kontrolnych za pomocą aplikacji na telefony z systemem Android z wykorzystaniem kodów QR albo tagów NFC, co wywołuje trochę dyskusji. Ja używałem tej aplikacji i było to bardzo wygodne i szybkie, zaś kody QR działały jak perforator – na przykład nie dało się odczytać kodu PK13 stojąc na drugiej stronie rzeki, podobnie jak nie dałoby się podbić karty perforatorem, bo sznurek był krótki :)

Mój przebieg na 3drerun – klik.

Mój przebieg ma mapie organizatorów

 

 

ps. Dzięki Hubert za fajną rywalizację :) – relacja Huberta jest tutaj

ps2. Zdjęcia w relacji nie są umieszczone w kolejności chronologicznej – na początku zrobiłem ich sporo a potem zacząłem się ścigać, więc bardzo mało, zrobione zdjęcia rozłożyłem równo po całej relacji ;)