Zimowe KoRNO 2015 – TP40 – Relacja
Po raz pierwszy wystartowałem w KoRNO (Kosmicznym Rajdzie na Orientację)- sympatycznej imprezie organizowanej przez Rowerową Norkę. Była to zimowa edycja tej imprezy – jak się okazało zimowa ona była tylko z nazwy z i przynależności daty do pory roku, gdyż w czasie biegu temperatura przekraczała plus 14 stopni, a więc zdecydowanie nie odpowiadała zimowej porze. Ale po kolei :)
Start jest dosyć późno – a mianowicie o 9:30, więc spokojnie zbieram się z Krakowa i spokojnie dojeżdżam rano do bazy imprezy, która znajduje się w północnej części Dąbrowy Górniczej – Trzebiesławicach. Rano odbieram kartę startową i robię sobie zdjęcie z sąsiadami z Azorów ;) – nie wiem dlaczego wszyscy jesteśmy podobnie ubrani :)
Tuż przed startem organizatorzy wyjaśniają zasady – w tym podają informację o LWP – Linii Wymuszonego Przejścia – odcinku trasy na którym to w niewiadomym miejscu znajdują się trzy punkty kontrolne, więc aby być pewnym ich znalezienia należy trasę przejść w całości. Startujemy kilka minut po 9:30. Łapię mapę i wybiegam na drogę i … nie mogę się zdecydować. Zwykle wybiegam na drogę i trochę się sugeruję innymi, teraz wybiegłem i byłem pierwszy … i zatrzymałem się. Po chwili wybieram wariant lewoskrętny, najpierw chcę zebrać PK11, potem punkty na LWP, a potem następne. Jednak po drodze do punktu zmieniam zdanie – zaczynam od LWP, PK11 będzie później. Wbijam się drogą w las. Po chwili trafiam na PK8, dalej podążam LWP. Towarzyszę kilku innym osobom, będzie trudniej przeoczyć punkt. Zataczamy pętlę a dwóch pozostałych punktów nie ma. Zastanawiamy się co jest grane – dzwonimy do organizatorów – i dowiadujemy się, że punkty na pewno stoją. Ekipa rozbija się, każdy patrzy na mapę i realizuje swoją strategię – jedni szukają szlaku, inni jak ja wracają się. Po drodze patrzę na mapę i wpadam na pomysł – a może za wcześnie skręciłem na wschód – co prawda droga w którą skręciłem była szeroka jak autostrada, a nie tak była zaznaczona na mapie, ale może mapa nie jest do końca aktualna. No i okazało się, że to był dobry pomysł – wróciłem się do dużego skrzyżowania dróg i pogoniłem na południe, minąłem punkt poboru wody i dopiero za nim skręciłem na wschód. Tak trafiłem na PK13.Teraz wiedząc gdzie jestem pogoniłem dalej na wschód, goniąc innego zawodnika znikającego mi w oddali, odpowiednio obijam na północny wschód i trafiam do PK14 umieszczonego na wieży.
Uff, mam wszystkie punkty z LWP – przez błąd straciłem tutaj ponad 20 minut, no ale teraz będzie łatwiej nawigacyjnie. Lecę na południe do PK11, idealnie wychodzi mi nawigacja, przelatuję przez asfaltową drogę, znowu wbijam się w las, drogą się kończy, ale znajduję inną na styku lasu z łąką, odbijam na wschód i mam kolejny punkt. Teraz będzie najdłuższy dzisiaj przelot – ponad 7 kilometrów – najpierw szutrem, potem wpadam do wioski i od tej pory cały czas asfalt, łydka podaje, punkt PK14 osiągnąłem dosyć szybko. Teraz szlakiem rowerowym, niestety ścinam przez zaorane i jak się okazało świeżo nawiezione obornikiem pole … , przez co brodzę po kostki w błocie, ale docieram do drogi i do PK17. Przy punkcie mijam zdobywców 3 i 4 miejsca, którzy wybrali wariant w przeciwnym kierunku.Teraz znowu przelot – niby jest fajna droga do szlaku, którym właściwie powinienem dotrzeć do punktu, ale sobie pomyślałem, że może jednak coś skrócę – i na skrzyżowaniu dróg ścinam w las. Oczywiście pomysł nie był najlepszy – jedna droga się kończy, po chwili trafiam na inną która okazuje się błotną breją – no ale jest ciekawie i pięknie :)W końcu trafiam na szlak i mocnym tempem biegnę wzdłuż torów, mijam Sergiusza, który także leci w drugą stronę, przebiegam przez tory i mijam sąsiadów, a zaraz potem trafiam do PK7.Od PK7 sprawa wygląda prosto – zbiegam na południe do wioski Łęka, potem na zachód asfaltem aż do skrzyżowanie, gdzie dalej wybieram kierunek zachodni, aż do nieco dekadenckiej Kolonii Zagarbie. Tam droga szutrowa się kończy, ale wbijam w las w drogę leśną, biegnę mniej więcej wzdłuż słupów wysokiego napięcia, przy którym powinien być punkt. Droga trochę ucieka od linii, moim zdaniem już punkt powinien być – więc przedzieram się przez drzewa do linii – a tam chaszcze po szyję. Trochę się zniechęcam i chcę wracać do drogi, ale robiąc zwrot zauważam PK6Do następnego punktu biegnę drogą na północny zachód, przebiegam przez asfalt, wbijam w las, omijam kopalnie odkrywkową i na ogrodzeniu ją otaczającym znajduję PK12.Teraz chciałem ściąć na północ do asfaltu, ale las nie był zbyt przebieżny, więc pobiegłem na wschód do asfaltu, a potem na północ wzdłuż niego. Odkrywam, że tutaj mapa mocno się nie zgadza – budowana jest nowa droga i jakaś nowa fabryka. No cóż, przedzieram się przez budowaną właśnie drogę wzbudzając zaciekawienie robotników.A potem trafiam na właściwą drogę polną , która prowadzi mnie do Tucznawy, tam na skrzyżowaniu wybieram drogę na północ, aby chwilę później podbić PK19 znajdujący się za polnym krzyżem.Trochę tracę siły, zwalniam – więc posilam się. Dalej napieram na północny zachód, docieram do szlaku rowerowego, odbijam na zachód i na skrzyżowaniu trafiam w PK18. Został mi ostatni punkt – więc ruszam z kopyta cały czas tą samą drogą i po niecałym trzech kilometrach podbijam ostatni punkt – PK10 znajdujący się za boiskiem sportowym.Zastanawiam się nad opcją powrotu, ale po prostu wybiegam na asfaltową drogę i nią lecę na północ. Ponieważ zaczynają mnie od asfaltu boleć łydki szukam jakiejś drogi polnej – znajduję takową za cmentarzem. Według mapy miałem jeszcze trochę ponawigować przez las, gdyż draga ta się nie łączyła się z metą, ale jak się okazało w rzeczywistości istniała piękna droga, którą wbiegam do Trzebiesławic i na metę.
Pokonałem trasę liczącą w moim wariancie 42.7 km w czasie 5 godzin i 14 minut, więc całkiem dobrze jak na orientację. Na początku dorzuciłem sobie niepotrzebnie 3 km i 25 minut, potem szło już bardzo dobrze. Imprezę oceniam pozytywnie – sympatyczni organizatorzy, impreza jest kameralnym spotkaniem miłośników orientacji. Jakkolwiek wydaje mi się, że KORNO jest bardziej adresowane do rowerzystów – wszystkie punkty kontrolne stały w miejscach łatwo widocznych dostępnych z drogi – piechurzy nie potrzebują takich udogodnień.
Przebieg mojego wariantu na mapie do nawigacji – jak widać na LWP nie do końca mi wyszedł :)
Poniżej zapis trasy na mapie wektorowej:
Max elevation: 385 m
Min elevation: 306 m
Total climbing: 549 m