Rudawska Wyrypa 2014 TP50 – Relacja

Korzystając z tego, że nie miałem większych planów na weekend majowy postanowiłem zapisać się na kolejną imprezę z cyklu PMNO Rudawską Wyrypę. Impreza, jak sama nazwa mówi, odbywa się w Rudawach Janowickich, przepięknych krajobrazowo górach na południowym zachodzie Polski, konkretnie na wschód od Jeleniej Góry. Bazą zawodów była Łomnica położona na północny zachód od areny zmagań.

Pogoda jeszcze tydzień przed imprezą zapowiadała się piękna, więc podtrzymuję swoją decyzję. Dodatkowo planuję spędzić dwa poprzedzające dni w Sudetach rozgrzewając łydki w okolicach Szklarskiej Poręby chodząc po Karkonoszach oraz Górach Izerskich.

IMGP8676Dwa dni przed zawodami zauważam zmianę w prognozach pogody. Zamiast słońca i bezchmurnego nieba prognoza zmienia się na deszczową zaś w dniu zawodów na meteogramie pojawiły się dziwne niebieskie kreski nie widziane od zimy. Niestety prognoza sprawdza się – w piątek od popołudnia zaczyna padać/lać deszcz i robi się zimno. Dodatkowo w nocy pada śnieg, zaczynam bardzo współczuć kolegom/koleżankom startującym właśnie na trasie pieszej TP100 i rowerowej TR200 oraz zaczynam się zastanawiam, czy nie odpuścić sobie tych zawodów.

W sobotę pobudka o 6:30, rzut okiem za okno – nie pada, jest dobrze. Chociaż może nie do końca, gdyż widzę na trawie warstewkę śniegu, a w powietrzu unosi się gęsta mgła, na samochodzie leży śnieg. Nie mam też wątpliwości, że będzie bardzo mokro – na trawie szkli się woda w dwóch stanach skupienia równocześnie. Dziwne, na słynącym ze nieprzewidywalnej pogody Rajdzie Dolnego Sanu półtorej miesiąca temu było bardzo ciepło, tym razem zapowiada się zgoła odmienna pogoda. Jednak pełen nadziei na poprawę pogody zbieram się i jadę na start.

Równo o godzinie 8:30 rozpoczyna się spotkanie przedstartowe, na którym są wyjaśniane zasady rywalizacji. Tutaj też dowiaduję się o unikalnych cechach tej imprezy, a mianowicie o mapie głównej w skali 1:33000 (co mi nie pasuje do skali jakie mam na kompasie ;) ), o długim odcinku specjalnym BNO oraz zasadach klasyfikacji imprezy. Idzie sprawnie i o 8:50 dostajemy do ręki mapy – podstawową oraz przybliżenia okolic punktów kontrolnych. Warianty wydają się oczywiste, prawie do każdego punktu są opcje zarówno dla wielbicieli asfaltu oraz miłośników biegania po lesie.

20140503_074341O 9:00 start zgodnie z planem. Punkty należy zaliczać w kolejności wyznaczonej przez architekta trasy. Pierwszy punkt (PK1) jest umieszczony na Sokolikach. Jest to dla mnie dobra wiadomość, gdyż znam teren, bo byłem tam rok temu. Rozpoczyna się przelot i moje pierwsze spotkanie ze znajomymi dziewczynami z Krakowa (Ula i Magda), które na pierwszym skrzyżowaniu wybierają zły wariant i teraz po raz pierwszy mnie doganiają. Razem dobiegamy do Sokolików. Na punkcie dopada nas SPP (Syndrom Pierwszego Punktu), obiegam wkoło Sokolika, próbuję do niego przebiec w poprzek skał, szukam punktu przy skałach obok (zmyliła mnie tutaj mapa do BNO) – natomiast PK1 sobie spokojnie czekał zaraz przy szlaku.  No cóż, poprawię się. Zbiegam już sam w dół w poprzek górki, dobiegam do szlaku, ale zamiast na wschód biegnę na południe, nadrabiając znowu ponad kilometr, podchodząc do Szwajcarki od południa. Dodatkowo przy skale szukam punktu nie w tym miejscu, gdzie powinienem. Znowu tracę trochę czasu, punkt PK2 jest w krzakach przy południowym stoku skały.

20140503_092619Jestem zły, bo znowu doganiają mnie piechurzy. Zbiegam w dół – teraz już łatwo trafiam do PK3, gdzie otrzymuję mapę do BNO i rozpoczynam etap specjalny. Kolejność punktów tym razem dowolna, ale rzut okiem na mapę i kolejność jakoś sama się narzuca ze względu na usytuowanie wlotu i wylotu z mapy – 67-S01-S07-S11-S12-S09-S10-S08-S04-S02-S03-S05-S06-72.

rw2014_tp_os_tdCzyli najpierw na południe szlakiem, przy zakrętasie na wschód odbijam na południe, docieram do łąki – widzę lasek w którym jest punkt, czeszę tenże lasek i znajduję punkt S01 na skale. Teraz w poprzek łąki na wschód, jest wąwóz, więc uciekam na północ do drogi/szlaku. Teraz wzdłuż szlaku, oczywiście przegapiam odpowiedni skręt i nadrabiam ponad pół kilometra, do tego muszę znowu mozolnie się wspinać.  Szukam drogi na północ, znajduję drugą kolejną, ale wiem już gdzie jestem i łatwo znajduję w górze S07.

20140503_103314Teraz w dół do drogi i na południowy wschód. Docieram do zakrętu i co teraz ? S11 wygląda na umieszczony w jakimś parowie, szukam takiegoż i znajduję. Podobno było tam piękne jezioro, ale jakoś przeoczyłem. Za to jest majowy śnieg.

20140503_105114Teraz na północ do góry do skał, przez las ścinam do drogi, niestety dalej ścinać się nie da, jest gęsty las. Po drodze mijam kontuzjowanego Marcina Kargola, szkoda, że już musi zejść (szybkiego powrotu do formy !!!). Po dwóch zakrętach asfaltu schodzę na północ i trafiam w punkt S12. Teraz nie wiedząc czemu skręcam na zachód zamiast na północ, orientuję się w pomyłce kiedy droga się kończy a i skał jest coraz więcej. W końcu droga wydaje się prowadzić w dobrym kierunku, ale jest masakrycznie zryta i błotnista. Zatrzymuje się i nie wiem gdzie jestem, powoli się przesuwam na północ szukając punktu zaczepienia. Okazuje się nim szlak, którego przebieg mi przypasował do mapy, teraz szybko do góry i jest S09. Dalej szybko na wschód, nieomal mylę drogi, ale w końcu trafiam w dobrą i trafiam na świetnie widoczny S10, gdyż jest umiejscowiony na wysokiej skale.

[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=fZAnfhfvKsA[/youtube]

20140503_113325Rzut okiem na mapę i rozpoczynam znowu do góry na północny zachód. Droga wyprowadza mnie bez problemów w S08. Teraz ciekawostka psychologiczna. Ruszam na południowy wschód, bo tak mi się wydaje dobrze. Jednak rzut okiem na kompas i wracam się do punku i zaczynam poruszać się na południowy zachód. Niestety (sorry) trafiam na Ulę i Magdę, które właśnie podbiły S08 i ruszyły na południowy wschód, więc ja za nimi (zamiast pomyśleć). Oczywiście to nie była najlepsza decyzja (po raz kolejny obiecuję sobie myśleć bardziej samodzielnie), obchodzę szczyt wokoło i dokładam sobie kilometr i płoszę sarny …. W końcu odnajdujemy się i zbiegamy na północny zachód po szerokiej drodze, dziewczyny prawie przegapiają S04, ale ja byłem czujny ;). Teraz dalej drogą na północny wschód, do bardzo mokrej łąki, obchodzimy lasek i atakujemy punkt S02 od wschodu – wchodzi bezbłędnie.

20140503_122154Wychodzimy z lasku i już widzimy gdzie dalej – widać kolejną górkę, wg mapy na jej szczycie jest S03. Teraz na wschód, przecinamy drogi, docieramy do skał i do punktu S05 od południowej strony. Następnie decydujemy przedzierać się przez krzaki na północ, aby obejść skały na szczycie. Woda na liściach przemacza wszystko, robi się naprawdę zimno i zaczynam marznąc – nie mam na sobie suchej nitki. Dodatkowo zbiegamy za bardzo na południe i nie możemy się odnaleźć. W końcu schodzimy do szerokiej drogi, namierzamy i podbijamy S06 podwieszony na paśniku dla zwierząc, ale jesteśmy 15 minut oraz o jedną kartę startową w plecy. Co oznacza,  że Magda zejdzie z trasy, gdyż nie zostanie sklasyfikowana bez karty startowej. Teraz trochę odpoczywam i szukam ostatniego punktu PK16 – nie wiem dlaczego oczekiwałem tam punktu sędziowskiego, więc prawie przegapiam ruiny nad rzeką, na szczęście usłyszałem głosy (innych zawodników), przeskakuję rzekę i jest punkt.20140503_132803Teraz zbiegam do asfaltu, i to jest koniec etapu specjalnego. Jakoś szczęśliwy nie jestem z mojego występu – na BNO zrobiłem 17 km co zajęło mi 3 godziny i 40 minut – a miało być około 12 km i może 2 godziny. Masakra. Masakra… Doganiają mnie piechurzy, więc znowu jestem zły. Ale znowu spotykam Magdę i Ulę, które wpadają na pomysł, że druga z nich dokończy imprezę ze mną (ze względu na zgubioną kartę). Z jednej strony dobrze, bo jest dobrym nawigatorem, z drugiej znając jej kondycję (wygrała z ogromną przewagą tydzień wcześniej IROkez – IRON ROGAINING – ŻELAZKO 2014 12 godzinny) nie wiem czy dożyję do końca trasy, miałem nadzieję tylko w tym, że nie zdążyła się zregenerować. Zostaję zmotywowany i zbiegamy razem do PK17, które jest w szkole. Tam jest punkt sędziowski i przepak dla rowerzystów, także czeka na nas banan i kawa/herbata wg gustu. Szybkie dalsze planowanie trasy i decydujemy się na przelot przez las drogą gruntową cały czas pod górę. Opłaciło się, gdyż doganiamy mocną grupę, która wyszła 10 minut wcześniej, oraz dodatkowo wiemy gdzie jesteśmy, w przeciwieństwie do tej grupy. Razem szukamy punktu, trochę mylimy drogi, rozdzielamy się, spotykamy człowieka nadbiegającego z drugiej strony, wracamy się i razem znajdujemy PK18. Zbiegamy na azymut do szlaku, decyduję się na w miarę łatwy wariant nawigacyjny – szlakiem na południe, potem na wschód i południe. Gdzieś po drodze dogania mnie Ula, która wybrała nieco inny wariant, ale biega szybciej. Razem już docieramy do PK19. Teraz znowu do góry, jak się okazało na stoki Skalnika, najwyższego szczytu Rudaw Janowickich (na szczęście na szczyt nie musieliśmy wchodzić). Nawiguje się idealnie, tylko przy samym punkcie mylimy się i schodzimy na wschód w stronę kamieniołomu, zamiast na południe. Wracamy się i trafiamy w punkt PK20, który jest na podmokłej łące. Co jak co, ale wody dzisiaj nie brakuje, więc jest już wszystko jedno czy wejdziemy w kolejną rzekę czy bagno.

20140503_160833Teraz chwila przerwy na konsumpcję zapasów i ruszamy dalej. Wracamy do szlaku, ale nie znajdujemy ścieżki zaznaczonej na mapie, więc wracamy się jeszcze bardziej do drogi, z której skracamy na kolejną drogę, która nas prowadzi do PK21 umiejscowionego przy drzewie. Teraz cały czas w dół na północ żółtym szlakiem, przez wieś, do zakrętów, gdzie zbaczamy na wschód.

[youtube]http://youtu.be/e0P2uEP-mPE[/youtube]Omijamy skały, próbujemy namierzyć drogę pokazaną na zbliżeniu mapy, bezskutecznie. Nie ryzykujemy i podchodzimy do punktu od południa. Tym razem udaje się bez problemów. PK22 jest na bagnistej łące.

[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=u4YHm8k0S3w[/youtube]

Teraz ruszamy na północ, przebiegamy koło wyschniętych stawów i skręcamy na wschód.

20140503_194056 Na skrzyżowaniu wybieramy odpowiednią drogę (jedną z trzech) i po bagnistej ścieżce trafiamy w  PK23, który umiejscowiony na przepuście. 20140503_192412Teraz zostaje już tylko droga do mety, wybieramy wariant drogą polną wylatującą w Łomnicy obok dworca kolejowego. Na metę docieramy po blisko 12 godzinach (najlepszy czas na trasie to niecałe 9 godzin) na mokrej, zimnej ale pięknej trasie. Przebyłem 67 km i około 2250 metrów przewyższeń, z czego 8-9 km było błędami nawigacji – co przekłada się na 80-100 minut opóźnienia na mecie. Całkiem sporo, ale i tak jestem zadowolony z tego, że w końcu nauczyłem się patrzeć na kompas na przelotach, więc rzadziej ląduję w jakichś bliżej nieokreślonych miejscach. Jakkolwiek dalej mam tendencje do tego, aby dawać ponosić się emocjom i radośnie biec w kierunku, który wydaje mi się prawidłowy, zamiast sprawdzić kompas :) i mapę.

Poniżej przebieg trasy na dużej mapie:

rw2014_tp50_td

Przebieg trasy na mapie wektorowej:

Total distance: 66307 m
Max elevation: 830 m
Min elevation: 349 m
Total climbing: 2952 m

Podsumowując  – Impreza była zorganizowana bardzo dobrze, punkty stały tam gdzie miały stać, pomimo pogody towarzyszyły mi piękne widoki, a etap BNO był jednym z trudniejszych w których brałem udział, ale też jednym z najatrakcyjniejszych. Mapa podstawowa pomimo trochę niestandardowej skali była bardzo dokładna, szczerze to lekko leciwe mapy ze zbliżeniami punktów chyba wprowadzały więcej zamieszania niż pomagały. Troszeczkę wszystko zepsuła pogoda – po etapie BNO chciałem rezygnować, ale dziewczyny mnie zmotywowały. Dzięki serdecznie Magdzie i Uli za towarzystwo. Przeżyłem :) Patrząc na wyniki końcowe także dla innych trasa łatwa nie było – na TP50 wystartowało 99 osób, na liście widzę sklasyfikowane 84 osoby, tylko 32 osoby miały zebrane wszystkie punkty, a mi przypadło miejsce 23. Jestem zadowolony :), plan został wykonany.

Dzięki serdeczne dla organizatorów, trasa piękna a i organizacja wzorowa.

Mocno zastanawiam się teraz nad Kaczawską Wyrypą, niestety wrzesień jest już mocno zaplanowany (Mordownik w Beskidzie Niskim i być może powtórka Maratonu Warszawskiego), ale kto wie co się do tej pory wydarzy.

ps. proszę o wybaczenie zdjęć robionych kalkulatorem, było zbyt mokro aby używać chociażby komórki, która nie jest odporna na wodę.