Łemkowyna Ultra Trail 80 – 2016

Dwa lata temu postanowiłem brać udział w każdej edycji Łemkowyna Ultra Trail. Konsekwentnie w tym roku zaplanowałem mój trzeci start w tej imprezie – dwa lata temu i rok temu biegłem wersje 70 kilometrów z Chyrowej i Komańczy, czyli drugą część 150 kilometrowej trasy pełnej. W tym roku ciągle obawiając się najdłuższej wersji tego biegu wybrałem nową opcję, a mianowicie nowy bieg pierwszą częścią pełnej trasy, czyli Łemkowyna Ultra-Trail® 80 biegnący Głównym Szlakiem Beskidzkim z Krynicy do Chyrowej.

Planowanie i przygotowania

Nie przygotowywałem się jakoś specjalnie do tego biegu, co tam – przecież to Beskid Niski, małe górki i tylko 80 kilometrów. Dni mijały i pewnego dnia jednak rzuciłem okiem na przebieg trasy – i wtedy pewien niepokój wywołała analiza przewyższeń – 3350 metrów w górę. Jak to – odległość mniejsza niż Kierat a przewyższeń prawie tyle samo ? Co więcej każde wzniesienie to maksymalnie 200-300 metrów do góry, więc tych górek trochę na trasie będzie – na profilu naliczyłem 14 większych wzniesień. Poza tym zakładałem trasę mocno biegową i brak kamerdolców występujących w pozostałej części Beskidów. Plany trochę mogły zostać pokrzyżowane przez pogodę, przez dwa tygodnie przed startem niemal codziennie na trasie biegu padał deszcz rozmaczający grunt. Bieg rozplanowuję wg propozycji organizatorów.lemkowyna-ultra-trail-80

Pierwszy etap do Ropek to niecałe 20 kilometrów rozgrzewki. Potem następuje najdłuższy dwudziesto-ośmio kilometrowy etap do Bacówki w Bartnem. Ostatnia część biegu to dwa odcinki po około 16 kilometrów – jeden do przełęczy Hałbowskiej a drugi do mety w Chyrowej. Na trasę zabieram 5 batonów, 5 żeli oraz półtora litra wody.

Start biegu jest zaplanowany na 1 w nocy, więc do Krynicy przyjeżdżam około 17 aby odebrać pakiet i natychmiast położyć się spać w samochodzie. To pierwsze się udaje (oczywiście przy odbiorze numeru następuje drobiazgowa kontrola wyposażenia obowiązkowego), to drugie już mniej, budzi mnie ciągły ruch na parkingu i hałas deszczu o dach samochodu. Około 23 zwlekam się z legowiska i przygotowuje do biegu. W biurze zawodów jest już pusto, uczestnicy trasy 150km udali się już na start. lut80_01

Jakieś 20 minut przed startem z grupą znajomych udajemy się na start na deptak w Krynicy, chwilowo nie pada. Z ciekawostek – przed wejściem do strefy startowej sprawdzany jest dowód osobisty.lut80_12

Łemkowyna Ultra Trail 80

Równo o 1 w nocy startujemy. I ten pierwszy odcinek wspominam najmilej – była to jedyna godzina biegu, kiedy nie miałem wody w butach :). I teraz powinien nastąpić jakiś dramatyczny i pełen emocji opis biegu, ale ja po prostu niewiele pamiętam. Pamiętam tylko wodę, błoto, strumienie przekraczane w bród i ciągłe zimno. I z całego nocnego etapu biegu mam tylko jedno ostre zdjęcie, pozostałe nie wyszły. Oprócz tego przebiegając przez strumień wypadł mi aparat do wody, na szczęście był w foliowym worku, na nieszczęście do worka dostała się woda, na szczęście nie uszkodził się.lut80_17

Do Ropek docieram pełen sił, łapię orzeszki, uzupełniam wodę i lecę dalej. Już chwilę wcześniej doganiam i wyprzedzam niektórych uczestników trasy ŁUT150, na szlaku robi się miejscami ciasno. Jednak z czasem błoto wysysa ze mnie siły – około 40 kilometra zaczyna się kryzys, który trwa aż do Bacówki w Bartnem. Po drodze świta i robi się jasno, myślałem, że mi to pomoże. Może by tak było, gdyby wraz ze wschodem słońca nie rozpadało się mocniej. W Bartnem wcinam dobre rzeczy przygotowane przez organizatorów, tankuję bidony gorącą herbatę i z niechęcią lecę dalej. Odnawia mi się kontuzja brzucha, w pewnym momencie ciężko jest nawet podnosić nogi do góry. Bardzo mi się nie podoba pogoda, jestem przemoczony i zmarznięty, a że poruszam się powoli, więc mam problem z utrzymaniem temperatury ciała. Na Kolaninie ubieram na siebie wszystko co mam. Jakoś tam dobiegam do wypasionego punktu na przełęczy Hałbowskiej. Nie chce się tam długo zatrzymywać aby nie zmarznąć jeszcze bardziej, biorę pyszną bułkę do ręki, dolewam Coli do bukłaka i idę dalej. Ostatni etap wlókł się niemiłosiernie, na szczęście przestało padać i nawet trochę wyszło słońce. lut80_21

Resztką sił podchodzę na odwiedzony już w tym roku na Ultramaratonie Magurskim odcinek GSB przebiegający przez Łysą Górę. Potem jeszcze tylko Polana i krótki zbieg do Chyrowej po którym jest meta. Nie potrafię opisać jak bardzo się cieszyłem, że wybrałem bieg tylko na 80km. Na mecie jestem po 13 godzinach i 24 minutach, więc mocno poniżej planów. Miejsce na liście wyników nie jest najgorsze, bo jestem 23 na ponad 80 startujących zawodników.lut80_30

Podsumowanie

Łemkowyna Ultra Trail 80 miał dla mnie dwa wymiary. Pierwszy z nich to doskonała organizacja, fajna atmosfera, świetne punkty odżywcze, wzorowa praca woluntariuszy, doskonale oznakowana trasa. Drugi wymiar to niestety warunki na trasie. Brałem udział w tych zawodach już dwa razy i warunki nie były wtedy tak ciężkie. Cała trasa to błoto, chlupotanie, woda w butach, dodatkowo przez 11 godzin padał z różnym natężeniem deszcz – mniej więcej w połowie trasy miałem dość i chętnie zakończyłbym zawody. Nigdy do tej pory nie trafiłem na tak ciężkie warunki, nawet Maraton Kierat zwykle bywa łaskawszy. Po biegu postanowiłem już nie startować w tej imprezie, ale ponieważ mechanizmy obronne w mojej głowie działają dobrze i zapominam o nieprzyjemnych momentach, więc chyba powoli dojrzewam do myśli, że czas w końcu zrobić pełną 150km trasę – albo może pobiec dla przyjemności i towarzyski krótszy dystans, zobaczę jak mi się ułoży przyszły rok treningowo. Ostatecznie ten rok traktuję jako nauczkę – nie można się czuć zbyt pewnie, gdyż pogoda może sprawić, że łatwa trasa staje się trudniejsza dwa albo trzy razy bardziej, trzeba także na to przygotowywać. Podsumowując warunki patrząc na statystyki – ponad 20 osób nie ukończyło lub nie zmieściło się w limicie trasy 80 km, zaś na trasie 150km do mety nie dotarła ponad połowa z 350 zawodników.

ps. A relacja miała nie powstać, gdyż byłem bardzo niezadowolony z siebie oraz z kompletnego braku przyjemności udziału w tym biegu – jak widać nieco mi przeszło :)