7 Rajd Czterech Żywiołów – edycja letnia 2015 – TP50
W ramach letnich wybiegań wziąłem udział w letniej edycji Rajdu Czterech Żywiołów, który odbył się w okolicach Kluczy i Olkusza – w tym roku trasa TP50 powinna się nazywać bieg dookoła Olkusza :) Był to mój trzeci start w tym rajdzie – dwa razy startowałem w zimowych edycjach – w 2014 i 2015 roku, podobało mi się stąd decyzja startu w tym rajdzie, pomimo braku punkcików do PMNO. Nie mam znowu weny do pisania długich tekstów, tak więc może na szybko coś napiszę :) Startuję razem z kolegą Pawłem, który po raz pierwszy bierze udział w takiej imprezie, zwykle raczej śmiga dosyć szybko liniówki na różnych dystansach. Podczas spotkania przed startem dowiadujemy się, że trasa TP50 składała się z dwóch etapów, prologu oraz właściwego biegu z zadaniami specjalnymi. Dodatkowo w czasie spotkania odbyło się głosowanie, czy zadania dodatkowe dla naszej trasy na punktach będą obowiązkowe , czy opcjonalne – wygrała opcja obowiązkowa, dzięki czemu zawody te zrobiły się bardzo fajne, oprócz tradycyjnego odnajdywania punktów z mapy w rzeczywistości musieliśmy jeszcze wykonywać te zadania specjalne.Start trasy naszej kategorii, czyli TP50, odbył się jakieś 2 minuty po starcie najmocniejszych drużyn AR. Dostaliśmy do ręki mapy dla etapu prolog więc rozpoczęliśmy poszukiwanie punktów. Pobiegliśmy na wschód chcąc zacząć prolog od punktu A i nie wiedząc czemu nie mogliśmy znaleźć na mapie okolicznych garaży. Pomyślałem, że może mapa jest jakaś stara i została przygotowana zanim te garaże zbudowano. Podbiegłem do mostku, na którym miał być punkt, obok miało być jezioro, ale go także nie było, dobrze, że była chociaż rzeka. Coś mi bardzo nie pasowało, byłem zagubiony ;) Okazało się, że podczas spotkania organizacyjnego zostało powiedziane, że mapa jest wyjątkowa – to znaczy, że prawdopodobnie została zmieniona. A ja chyba nie słuchałem dokładnie – okazało się, że mapa była odbita lustrzanie względem kierunku północ-południe – to znaczy wschód i zachód mapy został zamieniony. Po tym, jak na to wpadamy (prawie w stylu pomysłowego Dobromira) wszystko staje się proste i po kolei zaliczamy kolejne punkty, zaczynając jednak od G i kończąc na punkcie A.
Po prologu biegniemy do bazy na miejsce startu i otrzymujemy właściwe mapy. Zanim ustalamy wariant już ruszamy na wschód. Teraz dopiero patrzymy na mapę i zaczyna nam się podobać wariant zaliczania punktów w kierunku przeciwnym do wskazówek zegara, czyli zaczynając na zachód. Ale będąc już w drodze na wschód najpierw postanawiamy zaliczyć PK1. Oczywiście nie jest to zbyt mądry pomysł, gdyż PK1 był po drodze na metę z PK2. Ale nie zastanawialiśmy się nad tym głębiej, tylko napieramy. Docieramy na PK1 a tam okazuje się czeka nas pierwsze zadanie specjalne – musimy trafić piłką do bramki najpierw okręcając się wokół niej 10 razy. Moja próba prawie kończy się wylądowaniem na glebie, ale jakoś utrzymuję równowagę i strzelam gola. Teraz lecimy do PK14. Dziwimy się, że nikt za nami nie napiera :), no cóż, wariant chyba nie był optymalny :). Wylatujemy z Kluczy na południe i wbiegamy w las. Trochę się tutaj gubimy, ale po chwili trafiamy na PK14 – a tam czeka na nas kolejne zadanie specjalne – strzelanie z pistoletu-wiatrówki do blaszanej kaczki.Teraz lecimy do PK13 – napieramy na południowy wschód, dwa razy przekraczamy asfalt i zamiast jak ludzie do punktu podbiec wygodną drogą tniemy przez łąkę przez chaszcze po pas.Na PK13 czeka nas kolejne zadanie specjalne – zjazd na linie. Na szczęście nie było kolejki.Wracamy z powrotem do asfaltu i napieramy nim chwilę na południe, aby ominąć skałki, które są na szlaku czerwonym (bo to niepotrzebne przewyższenia ;)) . Przebiegamy komuś przez podwórko i już jesteśmy w starym Olkuszu. Przebiegamy obok kościoła i szkółki leśnej, i trafiamy na drogę, która powinna zaprowadzić nas do punktu. Niestety droga kończy się szlabanem, za którym nie ma drogi. Więc napieramy chwilę na zachód po czym wracamy się na południowy wschód i trafiamy w punkt PK12. Teraz chyba popełniamy największy błąd nawigacyjny, zamiast napierać na południowy wschód, lecimy na południowy zachód do DK94. Chwilę napieramy wzdłuż drogi, po czym przekraczamy ją i lecimy w stronę hałdy. Tutaj rozpoczyna się walka ze słońcem, temperatura w bezlitosnym słońcu przekracza 40 stopni Celsjusza, a my lecimy jakiś piaskami pustynnymi.Docieramy do stacji kolejowej, więc chcąc nieco skrócić napieramy dalej wzdłuż torów. Niestety nie dało się bardziej skrócić do punktu ze względu na dosyć szeroką rzekę, wpadamy więc do Siarczynowa i teraz już łatwo drogą przebiegającą obok leśniczówki trafiamy w PK11. Dalej napieramy na wschód i trafiamy na „autostradę do piekła”. Tak sobie nazwałem ten prosty ponad kilometrowy odcinek przez pustynię Starczynowską.Uff, w końcu las i odrobina cienia, napieramy szlakiem do drogi biegnącej równolegle do strumienia. Zbiegamy jednak do rzeki za wcześnie, nic to – lecimy wzdłuż strumienia, i trafiamy w PK10. Teraz dalej wzdłuż strumienia, aż trafiamy do źródła Sztoły – tam napełniam bukłaczki tą zimną wodą i nieco odżywam. Teraz szlakiem i drogą dosyć łatwo trafiamy w PK9, który jest w wąwozie.Po drodze wywijam orła roku – biegnąc i równocześnie patrząc na mapę zaczepiam nogą o mocny i giętki korzeń złośliwie rozłożony w poprzek drogi – i to sprawia, że już dzisiaj nie będę czysty – wyglądam nieco jak górnik po szychcie, gdyż upadam w jakiś czarny pył. Na szczęście nic mi się nie uszkodziło. Od PK9 trochę nadrabiamy zamiast polecieć na wschód wracamy tą samą drogą, zbiegamy szlakiem do Żurady, potem dalej drogą wzdłuż lasy odbijamy na górkę i jest PK8 na górce. Upał wysysa siły, robi mi się trochę słabo, ale powoli napieramy dalej. Wracamy do drogi i dalej napieramy na wschód, aż do przekroczenia drugiego asfaltu, a tam wybieramy nie do końca właściwą drogę, ale ponieważ wiemy gdzie jesteśmy, więc po przydługiej chwili trafiamy w PK7 (który chyba stał trochę bardziej na południe, niż zaznaczono na mapie)Przez pola wbijamy się do Osieka. W niecierpliwością rozpytujemy o sklep – skończyła nam się woda, kończą się siły. W sklepie zatrzymujemy się na chwilę, konsumujemy po dużym lodzie, uzupełniamy zapasy wody i wypijamy po litrze Coca-Coli. Tak pokrzepieni ruszamy dalej – prosto na północ, przekraczamy DK94 i przez Olewin trafiamy na szlak rowerowy. Kawałek od drogi widać udeptaną ścieżkę do PK6. Zbiegamy do miejscowości Troks i tam korzystamy z gościnności mieszkańców w temacie kurtyn wodnych ;)Co prawda w takiej temperaturze pomaga to na jakieś 10 minut, ale dobre i to. Napieramy na wschód przez wieś, po raz kolejny wstępujemy do sklepu spożywczego po Colę. Tym razem Pepsi :), jakby działała słabiej. Zbiegamy na drogę za cmentarzem – a tam atakuje nas stado gzów. Więc pomimo tego, że droga jest piaszczysta, mocno przyśpieszamy chcąc im uciec, a bestie są szybkie. Tak uciekając trafiamy do PK5. Teraz ścieżką do góry na północny zachód, i łatwo trafiamy w PK4. Próbujemy zbiec do najkrótszą drogą do asfaltu, ale za bardzo zbaczamy na południe, więc musimy się nieco wracać. Mimo to udaje się wbiec do rezerwatu Pazurek zgodnie z planem tuż obok parkingu, teraz już przelatujemy przez Rezerwat drogą na północny zachód i trafiamy na tory, a potem na stację kolejową gdzie znajduje się PK3 i jak się okazuje kolejne zadanie specjalne, tym razem matematyczne. Po jego zaliczeniu ruszamy na wschód szukać ostatniego punktu – przed hutą szkła odbijamy na tory, przepuszczając wielki pociąg towarowy. Trochę błądzimy po lesie, ale trafiamy do PK2, który był przy wieży obserwacyjnej. Niestety przybywamy tam za późno i nie ma już tak drugiego zadania strzelniczego :(. Teraz już zbiegamy do Kluczy i do mety. Nasz czas nie zachwyca (10 godzin i 49 minut), ale upał porządnie dał się głównie mi we znaki. Dodatkowo dorzuciliśmy sobie kilka kilometrów :) (razem wyszło 62 km). Jakkolwiek przygoda była bardzo fajna i udało się spędzić bardzo pozytywny dzień, za co bardzo dziękuję Pawłowi i organizatorom.Przebieg naszej trasy w odniesieniu do trasy wzorcowej: