Przeprawa – III Zadaniowy Rajd na Orientację – TP50 relacja
O Przeprawie – zadaniowym Rajdzie na Orientację, odbywającej się w Ropczycach, czyli całkiem blisko moich rodzinnych stron, dowiedziałem się w poprzednim (2015) roku. Niestety miałem już plany na tamten weekend, tak więc mój start w tej imprezie musiał poczekać do kolejnego roku. Dodatkowo w międzyczasie pojawiła się nowa motywacja – od 2016 roku impreza trafiła do kalendarza cyklu Pucharu Polski w Maratonach na Orientację , a ja sobie zbieram punkciki do Pucharu – i to mnie finalnie przekonało do wpisania Przeprawy do mojego kalendarza startów już z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem.
Wyjeżdżam z Krakowa (zachodnia część) o 6 rano, na miejscu w Ropczycach jestem o 7:20, krótki czas dojazdu to niezaprzeczalne zalety autostrady i w miarę szybkiego samochodu :). Sprawnie odbieram numer startowy, potem rozmawiając ze znajomymi czekam na start. Wygląda na to, ze impreza będzie kameralna i że większość uczestników będę znał osobiście :) – taka tam domowa atmosfera. Tuż przed właściwym startem otrzymujemy mapy do analizy – do zebrania mamy 9 punktów kontrolnych w narzuconej kolejności, przy czym na niektórych z nich będą do wykonania zadania specjalne – brak zaliczenia zadania oznacza 30 minut karnych. Szczerze mówiąc obawiałem się tych zadań – bałem się głównie mojego braku umiejętności – jak się okazało później – zupełnie niepotrzebnie.
Startujemy parę sekund po 8 rano – dzisiaj w biegu towarzyszy mi Darek, który wychował się w Ropczycach i obiecał mi nawigację z pamięci. Tradycyjnie na początku daję sobie na wstrzymanie, rozgrzewam się, rano jest dosyć mroźno, a my biegniemy do pierwszego punktu kontrolnego w większej grupie.Kierując się nawigacją Darka docieramy do PK1, gdzie czeka nas pierwsze zadanie specjalne – a mianowicie przeczołganie się pod rozpiętym „drutem kolczastym” – na szczęście drut był wykonany z linki, w innym wypadku miałbym trochę zadrapań na tylnej wystającej części ciała. Wykonanie zadania zajmuje niecałe 2 minuty, lecimy dalej. Wybieramy wariant żółtym szlakiem, z którego chcemy skrócić do Przymiarek. To się nie udaje, żółty szlak gdzieś nam ucieka. Tak więc dodatkowo wspinamy się nieco do góry i robimy niepotrzebny zygzak, na szczęście finalnie lądujemy w Przymiarkach, przy okazji ciesząc oko pięknymi okolicznościami przyrody.Zbiegamy na dół do rzeki i chcemy biec wzdłuż niej, jednak okazuje się, że na rzece jest całkiem spore jezioro, więc musimy je ominąć wychodząc na strome brzegi i przedzierając się przez las i chaszcze. Na szczęście po chwili trafiamy we właściwe miejsce i podbijamy PK2. Zmieniamy kierunek na północny i staramy się najpierw dotrzeć do drogi gruntowej a potem do asfaltu – bez żadnego kombinowania. Mam mieszane odczucia co do wybranego wariantu, wiem że kilku zawodników mogło nas wyprzedzić. Wybiegamy w Brzezówce i wbiegamy asfaltem do wsi – na wschód i na północ aż trafiamy do mostu, gdzie czeka na nas PK3 i kolejne zadanie specjalnie – strzelanie z wiatrówki do celu. Aby zaliczyć zadanie należało trafić dwa z trzech strzałów z wiatrówki z lunetką albo jeden z trzech z broni bez lunetki. Ponieważ kompletnie nie umiem strzelać, a trochę umiem liczyć więc wybieram wariant drugi, prawdopodobieństwo trafienia jest większa. I już za drugim razem trafiam w cel (Darek trafia pierwsze dwa strzały z lunetką) i biegniemy dalej na zachód, a potem na północ, przebiegamy autostradę, odnajdujemy się na mapie po jej drugiej stronie. Za krzyżem wbiegamy do lasu i po kilku zakrętach dosyć łatwo trafiamy w ruiny zamku, gdzie znajduje sie PK4 i znowu zadanie specjalnie. Tym razem mamy zejść i wspiąć się po linie do i z piwnicy a następnie odczytać zagadkę logiczną, którą mamy rozwiązać po wydostaniu się na świat. Wyjście z piwnicy chwilę mi zajmuje – po linie nie umiem wchodzić, wdrapuję się jakoś po murku :), po drodze prawie zapominam zagadkę, na szczęście czekam na Darka więc pamięć mi wraca. Układam zapałki i po 10 sekundach rozwiązuję zagadkę, więc lecimy dalej. Długi przelot asfaltami urozmaicamy przekąszając co nieco i gawędząc, wbiegamy do Ocieki, bez problemów skręcamy w odpowiednią drogę i trafiamy bunkra w którym był PK5 – było o tyle łatwo, że pod bunkrem stał fotograf :) Tutaj po raz pierwszy doganiam Huberta, z którym powalczę o miejsce już do końca biegu czyli przez następne 20 kilometrów. Wracamy do asfaltu i znowu przelot asfaltem, nie wiedząc dlaczego nie kończą mi się siły i cały czas biegnę. Asfaltem łatwo trafiamy do PK6, gdzie czeka kolejne zadanie specjalnie – mamy wsiąść do pontonu, przeciągnąć go liną na wyspę, na wyspie za pomocą lornetki odczytać liczbę z kartki, która była ustawione 50 metrów dalej na kolejnym brzegu jeziora. Udaje się to dosyć łatwo, w czasie kiedy czekamy na siebie uzupełniamy zapasy wody, więc gdy drugi z nas kończy zadanie od razu biegniemy dalej. Znowu chwilę biegniemy asfaltem, za kościołem skręcamy na południe – własnie mija 42 kilometr biegu. Niestety przy wysypisku śmieci oznaczonym jakiś dziwnym symbolem droga się kończy. Obiegamy to wysypisko i widzę ambonę, czyli cel wg opisu, ale biegnąć w jej stron zauważam jakiś ruch na południu i widzę inną ambonę i przy niej ludzi – w tym żółtą kurtkę Huberta, który gdzieś mi uciekł w międzyczasie – tam skręcamy i po przebiegnięciu przez bagna zaliczamy PK7. Teraz pozostał nam już powrót do Ropczyc i ostatnie dwa zadania. Najpierw przelot – tutaj nasz dwuosobowy zespół się rozdziela i ruszam szybciej do przodu – do PK8 docieram asfaltami. W punkcie kolejne zadanie specjalne – przejazd rowerem po torze przeszkód – zaliczam go bez problemu, w końcu codziennie dojeżdżam rowerem w Krakowie i chyba codziennie muszę pokonywać trochę trudniejsze przeszkody ;).Tutaj też znowu doganiam Huberta, który chyba powtarzał próbę – od tego momentu nie tracimy się z zasięgu wzroku do mety. A teraz znowu przelot asfaltem do Ropczyc i w ostatnim punkcie PK9 czeka na mnie ostatnie zadanie – tyrolka. Jakoś sobie radzę a po punkcie zostaje już sprint do mety, szczególnie gdy okazało się, że walczę o 3 miejsce z Hubertem. Po pasjonującym pojedynku biegowym niestety nie dałem rady go dogonić, Hubert odstawił mnie o minutę. Ja zaś docieram do mety po 6 godzinach i 50 minutach po pokonaniu 58 km i zaliczeniu 5 zadań specjalnych. Moim wynikiem zasługuję na miejsce czwarte, więc jak na mnie dosyć wysoko, jestem zadowolony. Mój wariant trasy poniżej:
Na koniec może małe podsumowanie. Przed startem obawiałem się zadaniowości tych zawodów – biegam trochę na orientację, ale nie startuje w rajdach przygodowych – moje obawy wynikały z braku obycia z tego rodzaju zadaniami. Jak się okazało moje obawy były niepotrzebne – zadania były ciekawe i przyjemne, w fajny sposób odróżniły te zawody od innych. Tak właściwie w zawodach znalazłem dwie wady – pierwsza to zbyt dużo asfaltu na trasie – wyszło mi ponad 2/3 trasy, a więc ponad 35 kilometrów. Druga wada to jednak mapa i jej aktualność – o ile zgadzała się w niektórych obszarach leśnych, to różnice były olbrzymie w obszarach rolnych nie wspominając nawet o braku na niej obwodnicy oraz autostrady, które jednak miały wpływ na nawigację. Sytuację osłodził fajny pakiet startowy, medale , dobre jedzenie i świetna organizacja – co sprawiło, że w rozrachunku zawody mi się bardzo podobały i jeżeli zdrowie pozwoli za rok także się pojawię na kolejnej edycji Przeprawy.
Przebieg rywalizacji czterech uczestników na mapie w 2drerun – klik.